Rozdział 94
Zanim dziewczyna zdążyła zrobić cokolwiek czy poruszyć się ich usta już łączył namiętny pocałunek. Chłopak przytulił ją mocno do siebie, aby uniemożliwić jej każdy najmniejszy ruch. Lucy po chwili ocknęła się z letargu i używając całej swojej siły odepchnęła od siebie blondyna, a następnie dwukrotnie spoliczkowała go. Uderzyła go tak mocno, aż ręka ją bolała i zaczerwieniła się. On szybko spojrzał na nią i zaskoczony wpatrywał się przed siebie nie wiedząc co ma zrobić. Bowiem jej oczy zaszkliły się, a już po krótkiej chwili po policzkach zaczęły płynąć łzy i ciężko opadały na ziemię. Czuła to, poczuła jego pocałunek, nawet po części go odwzajemniła i nadal w jej ustach pozostało miłe uczucie, które wywołał swoim językiem. Lecz nie płakała z tego powodu, płakała gdyż miała świadomość tego że był to pewien rodzaj zdrady wobec Natsu. Nie wiedziała co ma robić, w tym momencie nie wiedziała co zrobi, gdy stanie z Natsu twarzą w twarz. Myślała i myślała, ale do głowy przychodziły jej same czarne scenariusze np. że różowo-włosy ją znienawidzi, nigdy nie będzie chciał na nią patrzeć czy zerwie z nią. W jej umyśle powstawało coraz więcej pomysłów, aż doprowadziło to do prawdziwego potoku łez, który był nie do powstrzymania i wtręcz Lucy zaczęła dławić się własnymi łzami. Odwróciła się do Stinga tyłem i zaczęła biec, nie wiedziała gdzie biegnie, po prostu chciała biec i biegła prosto przed siebie, byle jak najdalej. Chłopak widząc reakcję dziewczyny ruszył za nią i krzyknął.
-Powiedziałem już wcześniej, że nie pozwolę ci uciec!
Blondynka potknęła się, zaczęła spadać i gdy miała uderzyć w ziemię on błyskawicznie do niej podbiegł oraz złapał ją. Ona zaczęła krzyczeć niezrozumiałe słowa, wyrywała się mu, kopała go, a on nie zwracając na to uwagi podniósł ją i przerzucił ją sobie przez ramię. Mocno trzymając dziewczynę ruszył w stronę samotnej chatki. Lucy kopała go ile sił w nogach, wierzgała, szarpała się, drapała go po szyi i rękach, a także krzyczała tym razem zrozumiale.
-Puść mnie, draniu! Zboczeńcu! Idioto!-rzucała słowami podczas przerw między łkaniem i wycieraniem łez, które zdawały się nie mieć końca.-To jest molestowanie seksualne! Porwanie! Dupku! Debilu! Baranie! Puszczaj! Ratunku!
-Przestań się wydzierać! Irytujesz mnie! Nikt tu ci nie pomoże! Jesteśmy SAMI! Ode mnie nie uciekniesz.-rzekł pewnie, gdy już miał dość krzyków.
Gdy doszli do domku wszedł na piętro i otworzył drzwi do pokoju na końcu korytarza, wrzucił tam Lucy uprzednio zabierając jej klucze.
-Wypuszczę cię dopiero wtedy, gdy przyznasz że mnie kochasz i zostaniesz ze mną na zawsze.-powiedział i dodał jeszcze.-Możesz to powiedzieć teraz, a wtedy cię nie zamknę.
-NIGDY!-syknęła przez zęby wściekła dziewczyna, złapała stojący no szafce obok wazon i cisnęła nim w blondyna, ten nie zdołał się uchylić na czas, więc otrzymał mocny cios w prawy policzek. Dekoracja spadła na ziemię i roztrzaskała się, a z rozciętego policzka Stinga popłynęła krew oraz szybko pojawiła się opuchlizna.
-Powiedziałem już wcześniej, że nie pozwolę ci uciec!
Blondynka potknęła się, zaczęła spadać i gdy miała uderzyć w ziemię on błyskawicznie do niej podbiegł oraz złapał ją. Ona zaczęła krzyczeć niezrozumiałe słowa, wyrywała się mu, kopała go, a on nie zwracając na to uwagi podniósł ją i przerzucił ją sobie przez ramię. Mocno trzymając dziewczynę ruszył w stronę samotnej chatki. Lucy kopała go ile sił w nogach, wierzgała, szarpała się, drapała go po szyi i rękach, a także krzyczała tym razem zrozumiale.
-Puść mnie, draniu! Zboczeńcu! Idioto!-rzucała słowami podczas przerw między łkaniem i wycieraniem łez, które zdawały się nie mieć końca.-To jest molestowanie seksualne! Porwanie! Dupku! Debilu! Baranie! Puszczaj! Ratunku!
-Przestań się wydzierać! Irytujesz mnie! Nikt tu ci nie pomoże! Jesteśmy SAMI! Ode mnie nie uciekniesz.-rzekł pewnie, gdy już miał dość krzyków.
Gdy doszli do domku wszedł na piętro i otworzył drzwi do pokoju na końcu korytarza, wrzucił tam Lucy uprzednio zabierając jej klucze.
-Wypuszczę cię dopiero wtedy, gdy przyznasz że mnie kochasz i zostaniesz ze mną na zawsze.-powiedział i dodał jeszcze.-Możesz to powiedzieć teraz, a wtedy cię nie zamknę.
-NIGDY!-syknęła przez zęby wściekła dziewczyna, złapała stojący no szafce obok wazon i cisnęła nim w blondyna, ten nie zdołał się uchylić na czas, więc otrzymał mocny cios w prawy policzek. Dekoracja spadła na ziemię i roztrzaskała się, a z rozciętego policzka Stinga popłynęła krew oraz szybko pojawiła się opuchlizna.
Chłopak przeklinając opuścił pokój zamykając za sobą drzwi na klucz. Lucy przylgnęła do nich i słuchała co dzieje się za nimi. Było słychać jak blondyn muczy pod nosem, jego kroki były coraz bliżej, aż w końcu usłyszała jak coś stawia i ciężko wzdycha.
-Będę tu siedział i pilnował, więc nawet nie myśl o ucieczce.
Jak się okazało przyniósł sobie krzesło, żeby mieć na czym siedzieć. Zdesperowana Lucy podbiegła szybko do okna, otworzyła je na szerokość i wyjrzała przez nie na dół. Ujrzała pełno skał, były ostre i gładkie, skok na nie był samobójstwem. Szybko porzuciła myśl o ucieczce oknem, gdyż jeden fałszywy ruch oznaczał śmierć na miejscu. Dziewczyna chwyciła leżącą na łóżku poduszkę, usiadła w kącie pokoju i zaczęła rzewnie płakać. Była całkowicie bezradna i na dodatek miała świadomość, tego że zdradziła Natsu, bardzo ją to bolało oraz nie mogła sobie tego wybaczyć. Chłopak siedział za drzwiami i słuchał jej płaczu, zaczęły dręczyć go wyrzuty sumienia, lecz zaraz je odrzucił oraz postanowił, że nie pozwoli jej odejść. Lucy płakała i płakała, był już wieczór gdy trochę się uspokoiła. Po całkowitym uspokojeniu się dziewczyna usłyszała to co zwiastowało jej wolność. Słyszała bowiem miarowy, spokojny oddech chłopaka przerywany krótkimi chrapnięciami, co oznaczało że spał. Cicho w pozycji "na kucka" podeszła do drzwi, ściągnęła z włosów cienką spinkę, odpowiednio ją wygięła i wsunęła w zamek drzwi. Zaczęła poruszać swoich "kluczem", poruszała nim dopóki nie usłyszała upragnionego "klik". Po otworzeniu wyjścia po cichu wysunęła się na korytarz. Ujrzała śpiącego chłopaka, obok niego na szafce leżały jej klucze, podeszła do niego lekko i wyciągnęła rękę po klucze. Wtedy to się stało! Dosyć spory kosmyk włosów zsunął się jej z ramienia i przemknął po twarzy blondyna, ten poruszył się, przejechał ręką po twarzy, lecz nie obudził się. Ona powoli odsunęła się od niego i ruszyła w stronę schodów, po cichu zeszła na dół, zabrała swoje rzeczy i wyszła z domu. Zaczęła biec w stronę lasu. Biegła i biegła, była coraz bliżej, gdy nagle usłyszała krzyk, krzyk chłopaka. Wołał ją, krzyczał jej imię i już po chwili zobaczyła jak wybiega z domu. On był od niej o wiele szybszy, złapał ją na skraju lasu, tak niewiele jej brakowało, a zarazem tak dużo. Złapał ją tak mocno, że ciężko było jej uciec i szybkim ruchem ręki wytrącił jej klucze z ręki. Zaczęła się szarpać.
-Już ci mówiłem, że nie pozwolę ci uciec, głupia! Złapię cię za każdym razem, gdy spróbujesz uciec.
-Przestań! Puszczaj! Natsu! Natsu! NATSU!-zaczęła krzyczeć. Powtarzała imię swojego chłopaka jak mantrę ze łzami w oczach. Wołała go i miała nadzieję, że przyjdzie. Krzyczała tak głośno jakby chciała stracić głos.
-Natsu? Twój chłopak? Przykro mi, ale on nie przyjdzie.-rzekł pewny siebie i zaczął ją ciągnąć w stronę chatki. Ona opierała mu się i wzywała swojego ukochanego...
*****************
Dragneel podążał tropem Lucy, wsiadł do pociągu, który ruszył jej trasą. Podróż strasznie mu się dłużyła, nie mogąc wytrzymać cały czas chodził tam i z powrotem, często chodził do konduktora, aby zadać mu proste pytanie: "Daleko jeszcze?". Personel pociągu miał go już zupełnie dość, a gdy dotarli na miejsce wszyscy odetchnęli z ulgą. Chłopak jak oparzony wybiegł z pociągu i wskoczył do poczekalni. Zapytał osoby kierującej ruchem czy nie widziała pięknej blondynki. Wyznaczono mu trasę do wioski przez góry. Od razu ruszył przed siebie nie czekając na nic, miał świadomość tego, że z każdą minutą Lucy mogła oddalać się od niego coraz bardziej. Zaczął biec, chciał jak najszybciej ją zobaczyć, przytulić i pocałować. Po dwugodzinnym biegu dotarł daleko, więc zwolnił aby nieco odpocząć. Minęły kolejne dwie godziny. Był już wieczór, szedł przed siebie, gdy nagle usłyszał głos Lucy, na początku myślał, że to tylko złudzenie, ale po chwili usłyszał głośniej i wyraźniej jak ona krzyczy jego imię. Zaczął biec, przyśpieszył do granic możliwości. Wbiegł na otwartą przestrzeń, zobaczył ją, tą którą kocha najbardziej na świecie. Nie spodobały mu się dwie rzeczy, to że płacze i to że jakiś chłopak ją szarpie.
-Będę tu siedział i pilnował, więc nawet nie myśl o ucieczce.
Jak się okazało przyniósł sobie krzesło, żeby mieć na czym siedzieć. Zdesperowana Lucy podbiegła szybko do okna, otworzyła je na szerokość i wyjrzała przez nie na dół. Ujrzała pełno skał, były ostre i gładkie, skok na nie był samobójstwem. Szybko porzuciła myśl o ucieczce oknem, gdyż jeden fałszywy ruch oznaczał śmierć na miejscu. Dziewczyna chwyciła leżącą na łóżku poduszkę, usiadła w kącie pokoju i zaczęła rzewnie płakać. Była całkowicie bezradna i na dodatek miała świadomość, tego że zdradziła Natsu, bardzo ją to bolało oraz nie mogła sobie tego wybaczyć. Chłopak siedział za drzwiami i słuchał jej płaczu, zaczęły dręczyć go wyrzuty sumienia, lecz zaraz je odrzucił oraz postanowił, że nie pozwoli jej odejść. Lucy płakała i płakała, był już wieczór gdy trochę się uspokoiła. Po całkowitym uspokojeniu się dziewczyna usłyszała to co zwiastowało jej wolność. Słyszała bowiem miarowy, spokojny oddech chłopaka przerywany krótkimi chrapnięciami, co oznaczało że spał. Cicho w pozycji "na kucka" podeszła do drzwi, ściągnęła z włosów cienką spinkę, odpowiednio ją wygięła i wsunęła w zamek drzwi. Zaczęła poruszać swoich "kluczem", poruszała nim dopóki nie usłyszała upragnionego "klik". Po otworzeniu wyjścia po cichu wysunęła się na korytarz. Ujrzała śpiącego chłopaka, obok niego na szafce leżały jej klucze, podeszła do niego lekko i wyciągnęła rękę po klucze. Wtedy to się stało! Dosyć spory kosmyk włosów zsunął się jej z ramienia i przemknął po twarzy blondyna, ten poruszył się, przejechał ręką po twarzy, lecz nie obudził się. Ona powoli odsunęła się od niego i ruszyła w stronę schodów, po cichu zeszła na dół, zabrała swoje rzeczy i wyszła z domu. Zaczęła biec w stronę lasu. Biegła i biegła, była coraz bliżej, gdy nagle usłyszała krzyk, krzyk chłopaka. Wołał ją, krzyczał jej imię i już po chwili zobaczyła jak wybiega z domu. On był od niej o wiele szybszy, złapał ją na skraju lasu, tak niewiele jej brakowało, a zarazem tak dużo. Złapał ją tak mocno, że ciężko było jej uciec i szybkim ruchem ręki wytrącił jej klucze z ręki. Zaczęła się szarpać.
-Już ci mówiłem, że nie pozwolę ci uciec, głupia! Złapię cię za każdym razem, gdy spróbujesz uciec.
-Przestań! Puszczaj! Natsu! Natsu! NATSU!-zaczęła krzyczeć. Powtarzała imię swojego chłopaka jak mantrę ze łzami w oczach. Wołała go i miała nadzieję, że przyjdzie. Krzyczała tak głośno jakby chciała stracić głos.
-Natsu? Twój chłopak? Przykro mi, ale on nie przyjdzie.-rzekł pewny siebie i zaczął ją ciągnąć w stronę chatki. Ona opierała mu się i wzywała swojego ukochanego...
*****************
Dragneel podążał tropem Lucy, wsiadł do pociągu, który ruszył jej trasą. Podróż strasznie mu się dłużyła, nie mogąc wytrzymać cały czas chodził tam i z powrotem, często chodził do konduktora, aby zadać mu proste pytanie: "Daleko jeszcze?". Personel pociągu miał go już zupełnie dość, a gdy dotarli na miejsce wszyscy odetchnęli z ulgą. Chłopak jak oparzony wybiegł z pociągu i wskoczył do poczekalni. Zapytał osoby kierującej ruchem czy nie widziała pięknej blondynki. Wyznaczono mu trasę do wioski przez góry. Od razu ruszył przed siebie nie czekając na nic, miał świadomość tego, że z każdą minutą Lucy mogła oddalać się od niego coraz bardziej. Zaczął biec, chciał jak najszybciej ją zobaczyć, przytulić i pocałować. Po dwugodzinnym biegu dotarł daleko, więc zwolnił aby nieco odpocząć. Minęły kolejne dwie godziny. Był już wieczór, szedł przed siebie, gdy nagle usłyszał głos Lucy, na początku myślał, że to tylko złudzenie, ale po chwili usłyszał głośniej i wyraźniej jak ona krzyczy jego imię. Zaczął biec, przyśpieszył do granic możliwości. Wbiegł na otwartą przestrzeń, zobaczył ją, tą którą kocha najbardziej na świecie. Nie spodobały mu się dwie rzeczy, to że płacze i to że jakiś chłopak ją szarpie.
Przyspieszył jeszcze bardziej, przekroczył swoje własne limity, w mgnieniu oka znalazł się tuż przed Stingiem, zgrabnym i delikatnym ruchem uwolnił Lucy z jego uścisku. Zacisnął pięść i wkurzony uderzył go z całej siły w opuchnięty policzek. Zasłonił swoją dziewczynę własnym ciałem. Blondyn wstał szybko, syknął z bólu i krzyknął.
-Kim ty do cholery jesteś?!
Nim otrzymał odpowiedź dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie przez łzy i powiedziała.
-Przyszedłeś po mnie, Natsu. Bałam się.
Różowo-włosy szybko odwrócił się i przytulił ją mocno do siebie.
-Przepraszam, że to tak długo trwało. Następnym razem będę cię chronił i nigdy cię nie opuszczę. Kocham Cię.-szepnął wprost do jej ucha.
Ona wtuliła się w niego i uśmiechając się rzekła.
-Też Cię kocham Natsu. Czekałam na ciebie. Nie chcę cię więcej opuszczać.
-Kim ty do cholery jesteś?!
Nim otrzymał odpowiedź dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie przez łzy i powiedziała.
-Przyszedłeś po mnie, Natsu. Bałam się.
Różowo-włosy szybko odwrócił się i przytulił ją mocno do siebie.
-Przepraszam, że to tak długo trwało. Następnym razem będę cię chronił i nigdy cię nie opuszczę. Kocham Cię.-szepnął wprost do jej ucha.
Ona wtuliła się w niego i uśmiechając się rzekła.
-Też Cię kocham Natsu. Czekałam na ciebie. Nie chcę cię więcej opuszczać.
-Zamknijcie się! Skończcie z tym! Tak mówisz, a jeszcze niedawno mnie całowałaś!-krzyknął wściekły blondyn.
Natsu spojrzał na niego obojętnie, a Lucy zaczęła się trząść, była przerażona i wyglądała jakby miała wybuchnąć histerycznym płaczem. A blondyn ciągnął dalej.
-Te, chłoptaś, Natsu jesteś, nie? Twoja dziewczyna to oszustka. Jeszcze nie dawno zrobiła mi śniadanie, widziała mnie półnago i co więcej odwzajemniła mój pocałunek.-był bardzo pewny siebie. W tym czasie Natsu puścił Lucy i wstał.
-Zamknij się! Gdyby Cię kochała. Gdyby mnie okłamywała. Gdyby cię chciała. Gdyby mnie odrzuciła. Nie wzywałaby mnie tak rozpaczliwie!-krzyknął i wkurzony zacisnął pięści.-Zanim zabiorę ją do domu, spiorę ci dupsko.-rzekł niemalże płonąc ze złości. A tymczasem dla Stinga nastała zła godzina, godzina ósma wieczorem, zaczął się zmieniać i po chwili przed parą stał mały chłopczyk. Ten ze zaszklonymi oczami krzyknął.
-Ona jest moja! Nie oddam ci jej!
A w tym czasie zbliżyła się do nich inna postać, która włączyła się do rozmowy takimi słowami.
-Nie dość, że zamieniasz się w dziecko, to jeszcze zachowujesz się jak dziecko. Jesteś irytującym bachorem. I co ja mam z Tobą zrobić?
Wszyscy momentalnie odwrócili się i spojrzeli na nowego przybysza. Nikt nie wiedział co ta osoba wniesie do tej sytuacji.