piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 59 - "Powstanie Smoczych Zabójców"

Rozdział 59

W kolejnych dniach, po kolejnych rozmowach z nową członkinią Fairy Tail, inni członkowie dowiedzieli się, że Maya potrafi używać magii. Jest to magia ziemi, całkiem silna, ale nie była w stanie dorównać w walce swojej starszej siostrze Erzie. Aktualnie mieli weekend i wszyscy przebywali w kryjówce wróżek. Maya otrzymała swój znak tam gdzie chciała, czyli na środku pleców. W tym momencie były planowane bitwy  kolejnymi gangami, które chcą wspiąć się na szczyt w skutek pokonania Fairy Tail. Nie wchodziło to w grę. W końcu byli oni w sojuszu i jednym z najsilniejszych gangów, nie mogli dać się pokonać jakimś nowicjuszom, którym marzy się nie wiadomo co.  Zastanawiali się jaką taktykę przyjąć i jak mają walczyć. Ostatnio było u nich krucho z amunicją, ponieważ transport się spóźniaj i mieli kilka nadprogramowych walk. Była to ciężka burza mózgów. Po pewnym czasie Lucy uniosła dłoń i powiedziała lekko uśmiechnięta:
-Może użyjemy magii?
-Dobry pomysł!-krzyknął Gray.
-Czemu wcześniej na to nie wpadliśmy?-zaśmiała się Cana.
-Niby takie oczywiste, a nikt z nas o tym wcześniej nie pomyślał.-dodała Levi.

W ten sposób następnego dnia bez niczego ruszyli na pole bitwy. Nie mieli planu, strategii, broni zupełnie nic. Na przedzie szli Gajeel, Natsu, Wendy i Maya. Podobało im się to. Chcieli wszystkim pokazać swoje umiejętności. Byli czymś w rodzaju przywódców. Kroczyli dumnie na przód z uniesionymi głowami jakby już wygrali bitwę. Pierwsze starcie było z gangiem " Shadow Dragons" (Smoki Cienia).
 
 O dziwo wystarczyła tylko ta czwórka na czele. Uwinęli się bardzo szybko i nie mogli uwierzyć, że było to takie łatwe. Pokonany gang przysiągł, że będzie lojalny wobec Fairy Tail i ruszy za nimi nawet do piekła. Natsu się to nawet spodobało, ponieważ z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech. Druga walka była z "The Order of the Water Dragons" (Zakon Wodnych Smoków)
 
 Ta walka również przebiegła gładko. Lecz oni nie zgodzili się na służenie wróżkom, dlatego musieli rozwiązać swój gang i odejść z miasta. Fairy Tail musiało dopilnować, aby tak się stało. Odprężeni i radośnie podśpiewując szli na kolejną walkę. Kolejna dziwna nazwa gangu "Devil Dragons" (Diabelskie Smoki). 
"-Skąd oni je biorą?-pomyśleli członkowie klasy specjalnej."
  
Z tą walką było trochę gorzej. Było ciężej i dłużej trwała, ale i tak sobie poradzili samodzielnie. Później czekała ich czwarta walka, ale musieli trochę odpocząć, więc poszli coś zjeść. Natsu i Gajeel kłócili się kto więcej zjadł. To był komiczny widok zwłaszcza, że zjedli po równo. Zaskoczeniem było to, że Maya zjadła dwa razy więcej od nich i nawet oni padli przed nią na chwilę na kolana. Inni członkowie gangu zaczęli się z nich śmiać, a kelnerzy i klienci nie wiedzieli co się dzieje, więc również zaczęli się głośno śmiać. Po posiłku ruszyli na kolejne pole bitwy. Walka miała być z gangiem "Bloody Twins Dragons"

Smok Czerwony  Portal Tatuazepl 
 Ta walka była najgorsza. Wszyscy członkowie gangu musieli w niej wziąć udział. Była to długa i bardzo krwawa bitwa. Najwięcej ran otrzymali Jet, Droy, Laki i Nav. Z przeciwnikami nie było lepiej, więc była szansa na zwycięstwo. Kluczową rolę odegrali właśnie Gajeel, Natsu, Wendy i Maya. To właśnie oni pokonali dwóch głównych generałów tego gangu i dlatego reszta rozproszyła się, zaczęła panikować oraz doprowadziła do swojej własnej przegranej. Plotki, że czwórka z Fairy Tail pokonała wszystkie gangi smoków rozeszły się po mieście z prędkością światła. Plotki rosły z dnia na dzień i w końcu stało się tak, że Gajeel, Natsu, Wendy i Maya zostali okrzyknięci Zabójcami Smoków. Tytuł nadawał im rozgłosu i chwały. Inni członkowie pogratulowali im, a oni tylko się uśmiechnęli.
 
 
Gajeel wyglądał trochę podejrzanie, ale mniejsza o to.  Wszyscy rozeszli się do domów. Natsu siedział u Lucy. Spędzali razem kolejne wspaniałe chwile.
 
 

C.D.N~.

Jest kolejny rozdział!^^ Przepraszam jeśli jest kiepski, po prostu jestem chora i nie

mam siły na nic lepszego.T-T Dziękuję wam bardzo za te 15 miłych komentarzy!;*****

To wspaniały wyczyn,a wręcz cud biorąc pod uwagę, że to mój kiepski blog.xD

A oto zdjęcie mojej najlepszej przyjaciółki!

 

Ładna, prawda? Ona mi nie wierzy, więc wy musicie przemówić jej

do rozsądku. Was na pewno posłucha.=^,^=

Pozdrawiam Kuro Lady~.<3 

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 58 - "Szczęka opada?!"

Rozdział 58

 Erza jak każdego ranka wstała, obudziła swojego chłopaka i poszła do kuchni zrobić śniadanie. Zjedli śniadanie, ubrali się i wyszli do szkoły. Taka codzienność. W szkole było jak zawsze głośno i wybuchowo. Po szkole całe Fairy Tail poszło stoczyć walkę z gangiem Castle of glass (Zamek ze szkła). Było dosyć ciężko, ale jakoś im się udało. Uwolnili wszystkich ludzi przetrzymywanych przez ten gang. Na najwyższym poziomie ich kryjówki znaleźli dziewczynę. Wyglądała ona na rok bądź dwa młodszą od nich. Była nieprzytomna, a na jej twarzy było widać ślady zadrapań i siniaki. Miała ona długie, proste, brązowe włosy związane w dwie kitki za pomocą czarnych wstążek. Ubrana była w czarną spódnicę, białą koszulę i na to brązową marynarkę. Na nogach miała podkolanówki i czarnobrązowe trampki. Zabrali ją ze sobą do kryjówki Fairy Tail. Wendy opatrzyła jej rany, stwierdziła, że nie odniosła większych obrażeń tylko jest wyczerpana i potrzebuje dużo odpoczynku. Zostawili ją w pokoju medycznym i wrócili do swoich spraw. Erza poszła załatwić sojusz z gangiem Dwarf Death (Karzeł zagłady). W tym gangu były same karzełki, ale mimo wszystko były zwinne i silne. Był to potrzebny i bardzo korzystny sojusz. Była na miejscu spotkania i oczekiwała na przybycie przedstawiciela karzełków.

 
Sojusz został zawarty szybko i sprawnie. Tymczasem w kryjówce wróżek obudziła się tajemnicza dziewczyna. Fairy Tail ucieszyło się.
-Nareszcie się obudziłaś.-powiedziała uśmiechnięta Lucy.
-Martwiliśmy się o ciebie.-dodała Levi.
-Czemu?-zapytała trochę oszołomiona.
-Jak to czemu?- odparł pytaniem na pytanie Gray.
-Jestem obcą osobą. Nie znacie mnie.
-My zawsze pomagamy tym komu trzeba pomóc, a zresztą gdy cię zobaczyliśmy poczuliśmy, że jesteś podobna do nas i chcemy się z tobą zaprzyjaźnić.-powiedział Natsu.
-Cieszę się. Dziękuję wam.-odparła.
-Okej. Wynocha wszyscy! Ona musi odpocząć.-powiedziała głośno Wendy.
Wszyscy wyszli i zostawili dziewczynę samą. Zrozumieli, że zapomnieli zapytać o jej imię, ale tym zajmą się później. Zadzwonili do Erzy, która uśmiechnęła się na wieść o tym.
 
 
Tytania wróciła do kryjówki. Inni zrobili zakupy i obiad. Zjedli go szybko i Lucy poszła zanieść jedną porcję ich pacjentce. Gdy weszła do pokoju zobaczyła puste łóżko i otwarte okno. Wkurzyła się, na jej czole zaczęła pulsować żyłka, a ona sama krzyknęła:
-Kolejna osoba, która nie umie używać drzwi jak normalny człowiek!-wybiegła z pokoju. Wróciła do przyjaciół, którzy zaczęli już grać w rozbieranego pokera i pić alkohol, który sprowadziła Cana. Blondynka próbowała powiedzieć im o zaistniałej sytuacji, ale było za głośno. Chciała już głośno warknąć na nich, ale poczuła pociągnięcie za rękaw. Spojrzała za siebie i ujrzała dziewczynę.
-Proszę to w podziękowaniu za pomoc.-uśmiechnęła się i podała jej małą pandę.
-Dziękuję. To po to wyszłaś?
-Tak. Chciałam podziękować tobie, tej małej dziewczynce imieniem Wendy i innym osobom, które mnie tu zabrały.
-To musisz podziękować jeszcze Natsu, Gray'owi i Erzie.-odparła blondynka.
-Pomożesz mi?
-Oczywiście.-razem poszły do różowowłosego chłopaka i do chłopaka w samych majtkach, którzy już po krótkiej chwili zaczęli walczyć.

 
Erza akurat wyszła na małe zakupy.
-Czas, żebyś wyjawiła nam swoje imię.-powiedziała Wendy.
-Właśnie. Chcemy wiedzieć.-rzekła Levi.
-Może do nas dołączysz?-zapytała podekscytowana Bisca.
-Dobrze. Chętnie do was dołączę, ale szukam ważnej dla mnie osoby. Zostałam z nią rozdzielona jak byłam mała.
-Nie martw się! Pomożemy ci!-wykrzyknęli wszyscy z Fairy Tail.
-Dziękuję!- na salę weszła Erza, która wróciła z zakupów.- Jestem Maya Scarlet.-wykrzyknęła uśmiechnięta dziewczyna. Wszyscy nie mogli w to uwierzyć.
-Kogo szukasz?-zapytał Makarov.
-Starszej siostry, Erzy Scarlet.
-To ja.-powiedziała zmieszana szkarłatnowłosa.
  
 
-Siostrzyczko!-krzyknęła Maya i rzuciła się na szyję Erzy. Zdziwienie wszystkich zebranych przeszło najśmielsze oczekiwania.

 
Erza wiedziała, że ma młodszą siostrę, ale nigdy nie sądziła, że ją odnajdzie, ponieważ tak wiele razy próbowała i jej się to nie udawało. Ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a one zostały odesłane do różnych krewnych. Żaden krewny nie zajmował się nimi dobrze ani długo, więc błąkały się tak od jednych do drugich. Erza znalazła Fairy Tail, a Maya musiała sama sobie radzić. Cały czas szukała swojej starszej siostry, którą kochała nad wszystko. Cieszył się z ponownego spotkania. Przytuliły się do siebie i zaczęły głośno płakać. Gdy zmęczyły się płaczem poszły do domu Erzy. Maya miała tam zamieszkać. Fairy Tail urządziło wielką imprezę na cześć ponownego spotkania sióstr. Impreza była huczna, głośna, zabawna, a przede wszystkim członkowie gangu urządzili jedną wielką rozróbę po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu. Maya znalazła siostrę i stała się członkiem najsilniejszego gangu w Magnolii.

C.D.N~.

Witam, witam! Mam nadzieję, że rozdział się podobał!^^ A teraz mam dla was 2 informacje:

1. Rozdziały będę dodawać w piątki, soboty i niedziele. W tygodniu nie ma na to szans,

ponieważ jestem zawalona nauką i lekcjami. Przepraszam i proszę o wyrozumiałość.

2. Przy tym rozdziale pomagała mi najlepsza przyjaciółka z reala. I Maya jest jej odbiciem

 lustrzanym. Pozwoliła mi na takie coś, że jak będzie 15 komentarzy do tego rozdziału

to będę mogła dodać jej zdjęcie z reala. Mamy nadzieje, że to zrobicie dla mnie

i dla niej. Życzymy wam POWODZENIA!!!;***    Dziękuję za uwagę!

Pozdrawiam Kuro Lady~~.<3

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 57 - "Dobre intencje nie zawsze są zauważalne"

Rozdział 57

Lucy obudziła się w dosyć dobrym humorze. Mimo tego, że nadal miała dreszcze, gdy przypominała sobie wczorajszą przechadzkę po cmentarzu. W lodówce miała pustkę przez ostatnie odwiedziny Natsu. Chłopak zawsze wszystko jej wyżerał i cały czas chciał, żeby mu coś gotowała, ponieważ uważał, że jest świetną kucharką, i jej dania są najpyszniejsze na świecie. Lubiła patrzeć na jego uśmiech, gdy jak niewinne dziecko zajadał się tym co przygotowała. Wstała z łóżka i przeciągnęła się. Ubrała i wyszła do sklepu. W jednym sklepie nie znalazła wszystkiego co potrzebowała, więc poszła do sklepu, który znajdował się dosyć daleko. Gdy wracała zajrzała przez okno do jednej restauracji i zauważyła Erzę. Zamurowało ją, ponieważ szkarłatnowłosa miała na sobie pomarańczowy strój kelnerki z białymi koronkami.

 
Scarlet zobaczyła Lucy i od razu wybiegła do niej. Przez chwilę przyglądała się jej i nerwowo mrugała oczami. Tak jakby nie wierzyła, że blondynka tu jest i próbuje się pozbyć jej obrazu. Widać też było, że gorączkowo myśli. Po dłuższej chwili milczenia ułożyła sensowną wypowiedź.
-Lucy. Ja potrzebuję tej pracy. Możesz nikomu nie mówić?
-Dobra, ale nie masz już czasem innej pracy?
-Chodzi o to, że za dwa tygodnie są urodziny Jellala i chcę mu kupić prezent. Jest on bardzo drogi, więc nie dałabym rady tyle zarobić tylko w tamtej pracy. A ta jest dobrze płatna i idealnie dopasowuje się do mojego czasu wolnego.
-Dobrze. Rozumiem. Nikomu nie powiem i życzę ci powodzenia.-Lucy uśmiechnęła się.
-Dziękuję ci!-powiedziała uśmiechnięta Erza i przytuliła blondynkę. Po czym wróciła do restauracji, a Lucy wróciła do domu.
 
 
Następnego dnia Lucy wzięła do szkoły paczkę chipsów. Po trzeciej lekcji na przerwie chciała zjeść te chipsy, ale Natsu je jej odebrał. Blondynka wyglądała jak małe dziecko, które się zaraz rozpłacze, bo ktoś mu zabrał cukierka.
  Gray zaczął gonić Natsu. Lucy i Erza zostały same. Blondynka spostrzegła na twarzy przyjaciółki zmęczenie.
-Wszystko w porządku?-zapytała.
-Tak w jak najlepszym.-uśmiechnęła się.

 
Minęły już dwa tygodnie jak Lucy dowiedziała się o sekrecie Erzy. Już dzisiaj są urodziny jej niebieskowłosego chłopaka. Gdy skończyły się lekcje Jellal podszedł do swojej dziewczyny.
-Erza. Chodźmy gdzieś razem.
-Przepraszam, ale jestem zajęta.
-Mówisz już tak od tygodnia.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj tylko wyjdź ze mną.
-Nie mogę.-chciała odejść, ale on złapał jej rękę.
-Czemu?
-Po prostu nie mogę!-podniosła głos i odtrąciła rękę chłopaka. Przez co ten zdzwiwił się, posmutniaj i uśmiechając się delikatnie, smutno powiedział.
-Jeśli nie chcesz mnie widzieć wystarczy powiedzieć.-i odszedł.
 
 
Szkarłatnowłosa znieruchomiała. Stała w bezruchu tylko delikatnie drżała. Lucy weszła do klasy i zobaczyła ją. 
-Erza?-zapytała niepewnie. Dziewczyna odwróciła się i ukazała jej swoją zapłakaną twarz. Rzuciła się w ramiona brązowookiej. Ta tylko przytuliła ją.

-Co się stało?
-Jellal mnie nienawidzi! Zrobiłam coś okropnego!-wyrzuciła z siebie.
-Spokojnie. To na pewno nie prawda. On naprawdę mocno cię kocha.
-Co ja mam robić?
-Ile ci zostało do jego prezentu?
-Jeszcze dzisiaj muszę iść do kawiarni i będę miała całą sumę.
-Dobrze, więc ogarnij się. Idź do pracy, kup ten prezent i wytłumacz mu wszystko. Przede wszystkim go przeproś. Musisz to zrobić szybko, nie możesz zwlekać.
-Dziękuję Lucy.
-Nie ma za co.- blondynka uśmiechnęła się i otarła łzy przyjaciółki.
Erza szybko pobiegła do pracy. Czas minął jej dosyć szybko. Otrzymała wypłatę i od razu ruszyła do sklepu. Była tam dziesięć minut przed zamknięciem. Prezentem dla Jellala była oryginalna piłka do kosza z autografami ulubionego zespołu koszykarskiego chłopaka i buty takiej samej marki jak tych graczy. Było to bardzo drogie. Szybko zapłaciła i pobiegła do domu ile miała sił w nogach. Wpadła do domu zdyszana z torebką w ręce. Jellal przyglądał się jej trochę tak jakby przyglądał się wariatce. Ona uspokoiła się i wyciągnęła rękę z torbą przed siebie.
-Przepraszam za wcześniej. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.-powiedziała szybko na jednym oddechu. Chłopak przez chwilę się jej przyglądał, a ona niepewnie do niego podeszła, złapała jego koszulkę i oparła głowę o jego klatkę piersiową, co wywołało u niego lekki rumieniec.
 
  -Już się bałem, że zapomniałaś.-powiedział lekko drżącym głosem i przytulił ją mocno.
-Przepraszam. Jutro pójdziemy na całodniową randkę okej?
-Dobrze, ale poświęcaj dla mnie więcej  czasu.
-Już nigdy nie będę pracować dodatkowo i zawsze będę z tobą.-powiedziała, a on pocałował ją.
Ich pocałunki były namiętne, czułe, ciepłe i długie. Gdy w końcu się od siebie 'odkleili' przyglądali się sobie i uśmiechnęli się. W końcu stwierdzili, że nie ma co tak stać praktycznie w drzwiach. Weszli w głąb mieszkania, Erza poszła do kuchni zrobić herbatę. Po chwili wróciła do pokoju. Usiedli razem na łóżku i Jellal otworzył prezent. Gdy ujrzał piłkę i buty, które chciał już od bardzo dawna ucieszył się jak małe dziecko. 

Erza stwierdziła, że jest słodki. I za to stwierdzenie, którego on tak nie lubił, ona dostała od niego pstryczka w czoło. Tylko, że był to delikatny pstryczek. Zawsze jej to robił, gdy robiła coś co mu się nie podoba, bo ona nie lubiła pstryczków. Dla niej to było jak kara. Jeszcze trochę pogadali, pośmiali się i poszli spać. Trzymali się za ręce. Erza zasnęła, a Jellal się jeszcze jej przyglądał. Delikatnie odgarnął jej włosy z twarzy, ucałował jej rękę i zasnął.

C.D.N~.;*** 

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 56 - "Dokończenie gier z wycieczki"

Rozdział 56

Fairy Tail postanowiło zrobić sobie ostatnie dwie gry z wycieczki w Magnolii. Zostały im straszne historie i test odwagi. Umówili się, że przyjdą o północy na stary cmentarz w centrum miasta. Było tam strasznie, był to stary cmentarz, więc nikt się nim nie zajmował i było tam dosyć ponuro. Dzięki temu był bardzo dobry na taką zabawę, a zwłaszcza, że chodzą pogłoski, że pojawia się tam duch. Gdy wszyscy byli już na miejscu podzielili się na czteroosobowe grupy. Natsu, Lucy, Gray i Erza byli razem. Pozostałe grupy to Erza, Jellal, Levi i Gajeel. Mira, Fried, Lisanna i Elfman. Evergreen, Bixlow, Laxus, Cana. Wendy, Jet, Droy i Max. itd. Drużyna Natsu szła jako pierwsza. Cała reszta miała ich straszyć.

 
Lucy była strasznie przerażona. Cały czas się trzęsła i chciała, żeby to jak najszybciej się skończyło. Natsu dla żartu chciał ją przestraszyć, więc zaszedł ją od tyłu i zaśmiał się jak szaleniec. Ona tylko głośno krzyknęła i prawie zemdlała.
 
 
Później cały czas chowała się za Gray'em i nie zbliżała do swojego chłopaka. W pewnym momencie on przytulił ją i przeprosił.
 
 
Teraz cały czas szedł obok niej i otaczał ją swoim silnym, ciepłym ramieniem. Szli w ciszy, nagle zobaczyli jakieś małe światełko, które później przybrało kształt człowieka. To był duch, tak pomyśleli równocześnie. Erza skamieniała, zaniemówiła. Co zadziwiło innych członków zespołu i trochę ich przestraszyło.

  Sami nie wiedząc czemu złapali Erzę za ręce i zaczęli szybko uciekać. Gdy już wyszli z cmentarza dowiedzieli się, że to nie był żaden z członków Fairy Tail. Członkowie klasy specjalnej tylko udawali sowy, szeleścili różnymi rzeczami i mieli zamiar udawać zombie oraz duchy, ale ta czwórka za szybko ucieka. I wtedy zrozumieli, że to był prawdziwy duch! Ich przerażenie sięgnęło zenitu. Później wszystkie inne grupy przeszły przez cmentarz i nic takiego ich nie spotkało. Tymczasem za jednym z drzew na cmentarzu zanosił się cichym śmiechem Itsuno, który zrobił kawał drużynie Natsu za to, że różowowłosy złamał mu nos. Później wszyscy zebrali się w domu Makarova, który był ogromny. Pogasili wszystkie światła. Latarki zostały przekazane w ręce Lucy i Levi. To one miały zająć się strasznymi historiami, ponieważ były najbardziej oczytane. Levi wzięła kilka historii z książek, a Lucy sama napisała swoje. Zaczęło się zaczęły opowiadać, podczas tej czynności zapalały latarki w najmniej oczekiwanych momentach, chodziły w około, pojawiały się nagle za kimś. Tym samym nadawały odpowiedni nastrój i najbardziej straszyły innych.
  Rodzinka w składzie: mama, tata, i 5 dzieci zamieszkali w pewnym domu. Trzy dziewczynki i dwóch chłopców. Ludzie mówili, że w tym domu straszy. Oni nie przejęli się tym. W domu nie było nic prócz jedynego, pustego obrazu. Próbowali go zdjąć na różne sposoby - nie dało się. Wreszcie dali sobie spokój i zaczęli się rozpakowywać. Co kilka nocy z obrazu spływała krew. W tym samym czasie, ktoś z rodziny umierał. W ten sposób umarło już dwoje dzieci - chłopiec i dziewczynka. Oboje mieli po 13 lat. Gdy następnym razem obraz zaczął krwawić, druga z dziewczynek szła do łazienki. Przechodziła koło obrazu. Obraz zwykle był czysty - nic nie było na nim namalowane. Tym razem na obrazie był krwawy napis: NIE OGLĄDAJ SIĘ ZA SIEBIE. Ale ciekawość zżarła małą niczego nie świadomą dziewczynkę.. Obejrzała się za siebie i...nic już więcej nie zobaczyła. Ktoś, a raczej coś wbiło jej kuchenny nóż prosto w serce. Zwłoki Madzi przeniesiono do jej łóżka. Następnego dnia rodzice zaczęli wierzyć w klątwę przeklętego obrazu. Postanowili z pozostałą dwójką dzieci się wyprowadzić. Niestety dom stanął w płomieniach. Nic nie ocalało. Jedynie przeklęty obraz wisiał w powietrzu jakby wisiał na niewidzialnej ścianie. Z jego ram płynął strumień krwi. Na obrazie był tylko krzywy krwawy napis: ŻEGNAJCIE...

 ---------------

  W pewnym niewielkim miasteczku był dawno opuszczony już cmentarz. Ludzie go nie odwiedzali, ponieważ twierdzili, że jest nawiedzony i nie warto marnować na niego czasu. Do miasteczka sprowadziła się rodzina z dwójką dzieci. Oni również usłyszeli o nawiedzonym cmentarzu od swoich sąsiadów, ale dorośli jak to dorośli jedynie się z tego śmiali i nie wierzyli. Dzieci ogromnie przejęły się tą historią. Było jeszcze gorzej, gdy okazało się, że ich dom leży niecałe 100m. od cmentarza, a z tylnego okna domu widać ten nawiedzony cmentarz. Rodzice nie wierzyli w tę historię o duchach pojawiających się na cmentarzu, ale dzieci owszem i to bardzo. Pewnego wieczoru rodzice dzieci postanowili wyjść na romantyczna kolację do restauracji za miastem. Dzieci zostały same w domu. Koło 12.00 w nocy Mei i jej brat Jean usłyszeli piękny śpiew kobiety. Wyjrzeli przez okno, a na jednym z nagrobków siedziała kobieta w białej szacie i śpiewała. Jej głos był piękny, czysty i rozchodził się po całej okolicy. Niespodziewanie odwróciła się w stronę dzieci i szeroko się uśmiechnęła. Rozpłynęła się w powietrzu tak nagle, że dzieci nie mogły w to uwierzyć, aż przecierały oczy ze zdziwienia. i tak po chwili Mei wrzasnęła z przerażenia i czym prędzej chciała biec do swojego pokoju oraz schować się bezpiecznie pod kołdrę. Gdy wchodziła na schody zobaczyła na nich siedzącą postać. Była to ta sama kobieta, którą widziała z bratem przez okno na cmentarzu. Wstała ona i podeszła do przerażonej dziewczynki. Położyła jej rękę na głowie po czym szybkim ruchem skręciła jej kark. Gdy chłopak poszedł szukać swojej siostry znalazł jej ciało na łóżku w jej pokoju na ścianie pisało ludzką krwią "Niech rodzice lepiej uwierzą.".

--------------
  
Gdy skończyły zapaliły światło. Wszyscy szokowani siedzieli w kole, tylko Erza siedziała w kącie z podkulonymi nogami i cicho coś mamrotała. Wszyscy nie mogli uwierzyć w jej reakcję. Przyglądali się jej przez chwilę po czym cicho się zaśmiali i poszli ją pocieszać. Nikomu się to nie udało. Dopiero, gdy podszedł do niej Jellal uspokoiła się i delikatnie się uśmiechnęła. Chłopak przytulił ją i wziął na ręce. Po czym pożegnał się i wyszedł. Zabrał Erzę do domu. Reszta jeszcze przez chwilę została razem. Trochę pogadali, po czym podzielili się na grupy i poszli do domów. Szli w grupach, ponieważ bardzo się bali po historiach dziewczyn. Natsu nawet został u Lucy.

C.D.N~.

Zebrałam się w sobie i napisałam dzisiaj rozdzialik! Ale następny

będzie dopiero w piątek. Pozdrawiam KuroLady~.;*** 

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 55 - "Szczęśliwe zakończenie czy nie?"

Rozdział 55

Całe Fairy Tail już o świcie było na nogach. Szukało blondynki, a dokładniej ukochanej przyjaciółki Lucy. Byli zdeterminowani, nie zamierzali odpuścić dopóki jej nie znajdą. Tymczasem ona wracała pierwszym pociągiem do Magnolii. Podczas jazdy nie miała co robić, więc z torby średniej wielkości wyciągnęła książkę. Były to przerobione baśnie dla dzieci. Ona akurat zaczęła czytać jedną bajkę z środka książki pt. "Czerwony Kapturek trochę inaczej". Wciągnęło ją to i bardzo się jej to spodobało.
"Dawno, dawno temu. Żyła sobie piękna dziewczyna o blond włosach i brązowych oczach. Każdy chłopak ulegał jej urokowi. Jej znakiem rozpoznawczym był czerwony płaszczyk z kapturem, który dostała od babci na 10 urodziny. Kochała swoją babcię najbardziej, ponieważ jej rodzice umarli to właśnie ona się nią zajmowała. Była bardzo dobrą dziewczyną i zawsze pomagała we wszystkim swojej opiekunce. Sprzątała, prała, gotowała, robiła zakupy, w zimie rozpalała w kominku, wiosną i latem zajmowała się ogródkiem. Wszyscy w wiosce znali ją i bardzo lubili, ponieważ była przepiękna, miła, mądra i uczynna. Zawsze służyła wszystkim pomocą. Pewnego dnia poszła do lasu nazbierać ziół leczniczych dla miejscowego lekarza. Oczywiście miała na sobie swój czerwony płaszczyk. Podczas szukania i zbierania potrzebnych roślin śpiewała różne piosenki, których nauczyła ją babcia i mieszkańcy wioski. Tymczasem jeden z mieszkańców lasu wyczuł jej zapach i usłyszał jej śliczny jak śpiew słowika głos. Był to Wilk, który mógł zmieniać postać na ludzką kiedy tylko chciał. Był tylko jeden mały minus tej przemiany, zostawały mu uszy i ogon. Zmienił się i zaczął skradać w stronę Czerwonego Kapturka. Cicho i bezszelestnie zbliżał się do niej coraz bardziej. Gdy był już wystarczająco blisko wyskoczył z krzaków, chciał ją zaatakować, ale gdy tylko dziewczyna odwróciła się i ujrzał jej przestraszoną twarz, nie wiedział co ma robić. Skamieniał i lekko się zarumienił. Jego serce waliło jak oszalałe. Zrozumiał, że się zakochał, ale wiedział, że piękna niewiasta nigdy go nie pokocha, ponieważ jest odrażającym potworem. Chciał odejść, ale Kapturek złapała go za ogon. Spojrzała na niego swoimi brązowymi oczami i ukazała mu swoją śliczną zarumienioną twarzyczkę. Pokochała go. Nie zważała na to jak on wygląda czy kim jest. Po prostu zakochała się w nim i wiedziała, że to przeznaczenie. Zabrała go do miasta. Ludzie po jakimś czasie zaakceptowali go i polubili. I Czerwony Kapturek i Wilk żyli długo i szczęśliwie."
Lucy skończyła czytać i wyobraziła sobie siebie oraz Natsu w takiej sytuacji. Bardzo ją to rozbawiło. Śmiała się radośnie nie mogąc się powstrzymać. Lecz po chwili zrozumiała, że to już przeszłość. Natsu jej nie kocha. Nawet nie chce jej widzieć. Zaczęła cicho szlochać przez swój żałosny stan psychiczny i fizyczny.

 
Gdy się opanowała wyjrzała przez okno i zauważyła, że pociąg wjeżdża na stację. Spakowała książkę do torby i wzięła wszystkie swoje rzeczy. Wysiadła na peron, opuściła stację i ruszyła ulicami miasta do swojego mieszkania. Po drodze została zauważona przez Gray'a. Chłopak złapał ją mocno. Nie zamierzał jej puścić. Bał się, że zniknie. Wyciągnął telefon i zadzwonił po resztę. Po jakichś 15 minutach wszyscy byli na miejscu.
-Gdzieś ty była?-krzyknęła Levi.
-Pojechałam na grób matki. Nie wiem po co taka afera. To wy mnie zostawiliście.-odpowiedziała Lucy uwalniając się z uścisku chłopaka.
-Nieprawda! Poszliśmy cię uratować, ale ciebie już tam nie było.-rzekł szybko Gray.
-Nie jestem księżniczką czekającą na ratunek.
-Rozumiem, ale mogłaś dać nam znać, że jedziesz na grób matki.-powiedziała Erza.
-Mogłam, ale nie musiałam. Zwłaszcza, że przez ostatnie kilka dni wszyscy mnie zlewaliście.
-O czym ty mówisz?
-O tym, że nikt z was nie interesował się mną podczas wspinaczki górskiej, gier i popieraliście Natsu. Nawet nie zapytaliście o moją wersję zdarzeń.
-Przepraszamy!-krzyknęli równocześnie.
-Już za późno.-odparła.
-Proszę! Jeśli masz kogoś obwiniać to obwiniaj mnie! Przepraszam za wszystko! Byłem głupi i dopiero teraz to zrozumiałem.-Natsu padł przed Lucy na kolana. Ona tylko przyglądała mu się.
-Dobrze. Wybaczam wam. Wstań Natsu. Tobie nie mam czego wybaczać. To ty powinieneś wybaczać mi.-uśmiechnęła się smutno.
 
 
I odeszła. Szła w stronę swojego mieszkania. Natsu musiał otrząsnąć się z szoku i dopiero za nią pobiegł. Lucy została przez kogoś złapana. Spojrzała na osobę, która to zrobiła. Był to kapitan Black Cats Itsuno w przebraniu. Uśmiechnął się do niej radośnie.
 
 
-Przyszedłem zabrać cię do domu moja narzeczono.-powiedział oficjalnie.
-Nie jestem twoją narzeczoną! Odczep się ode mnie! Już wystarczająco zrujnowałeś mi życie!-krzyknęła zła. Spuściła głowę i przechyliła ją delikatnie na bok spojrzała na ziemię. Na jej twarzy malował się smutek.
   Blondyn już chciał ją złapać za rękę, zabrać ją stąd, jakoś pocieszyć, ale został przez kogoś odepchnięty.
-Zostaw ją! Ona jest moją dziewczyną!-krzyknął w napadzie złości Natsu, który można powiedzieć, że zjawił się znikąd, a tak naprawdę zeskoczył z dachu pobliskiego budynku. Był szalony i nieustraszony, gdy tylko chodziło o Lucy. Przywalił mu raz, a porządnie. Ten odleciał kawałek dalej. Splunął krwią. Wstał. Otrzepał się porządnie z brudu. Chciał wyglądać dobrze, czysto i schludnie. Spokojnie podszedł ponownie do Lucy, która zszokowana wpatrywała się w swojego chłopaka. Znowu chciał ją dotknąć, ale Natsu nie pozwolił mu na to. Uderzył go ponownie tylko dziesięć razy mocniej. Kapitan uderzył o ścianę. Zsunął się po niej na ziemię. Stracił przytomność. Natsu udało się porządnie rozładować zebraną w nim złość. 
 
Tymczasem Lucy stała jak skamieniała. Natsu przez chwilę się jej przyglądał. A ona nagle wyskoczyła z tekstem.
-Świetny cios! Dziękuję.-i uśmiechnęła się.
-Nie ma za co i również dziękuję.-odrzekł. Złapał ją w pasie i przerzucił przez swoje ramię.
-Co ty robisz?-zapytała.
-Kocham cię. Jesteś moja. Nie pozwolę ci odejść.-powiedział spokojnie i zaczął iść.
-Ja też cię kocham! I bądź spokojny, nie zamierzam odchodzić.-zapewniła go.
-To dobrze. Cieszę się.
 
 
Zaniósł ją pod same drzwi jej mieszkania. Tam delikatnie postawił ją na ziemi. Uśmiechnął się i mocno ją przytulił. Ona uśmiechnęła się. On również. Stali tak przez chwilę przytuleni do siebie, uśmiechając się i oboje równocześnie pomyśleli o tym samym.
-"Jak mi tego brakowało."
Po tym jak już się od siebie "odkleili" Natsu wrócił do siebie, a Lucy zniknęła w drzwiach swojego mieszkania.
 
 

C.D.N~.

Jest rozdzialik!^^ Mam nadzieję, że się podoba. Jak wam minął piątek?

Mi tragicznie. Miałam sprawdzian z histy, kartkówkę z geo i matmy.

Posypią się złe ocenki~.Y-Y Nie mam już na to wszystko siły.

Pozdrawiam Kuro Lady~.;***

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 54 - "Ostatni dzień wycieczki zamienia się w gonitwę?"

Rozdział 54

Lucy obudziła się w wielkim łożu z baldachimem. Była otoczona dużą ilością poduszek oraz przykryta była ciepłą, miękką kołdrą. W nosie nadal czuła ten słodki zapach, który sprawił, że zasnęła w sekundę. Zerwała się z łóżka i zaczęła się rozglądać po pokoju. Do pomieszczenia wszedł kapitan Black Cats. Lucy spojrzała na niego zła.
-Spokojnie, księżniczko.
-Zamknij się.-warknęła.
-Nie bądź taka. Uwolnię cię jak tylko się zgodzisz być moją żoną.
-Po moim trupie. Nigdy nie będę twoja. Nie jestem taka. A z resztą w moim sercu jest tylko jeden chłopak.-przyłożyła rękę do piersi.-I jest nim Natsu!
-Ach. Księżniczko. Musisz zmienić zdanie. Chciałbym cię uwolnić, ale nie mogę. A teraz muszę iść. Wrócę później.-powiedział spokojnie i wyszedł.
Lucy opadła na kolana, oddychała szybko. Musiała pomyśleć. Nikt po nią nie przyjdzie. Nie wiedzą gdzie jest i nie interesuje to ich,a zwłaszcza Natsu. Musiała polegać na sobie. Nie mogła być kiczowatą księżniczką czekającą na ratunek. Potrzebowała stać się buntowniczką, która sama da sobie radę bez niczyjej pomocy. Zaczęła się rozglądać szukając drogi ucieczki. Rozmyślała nad sensownym planem. Takim, który jest łatwy dla niej, szybki i niewykrywalny. Sposób ucieczki musiała dogłębnie przemyśleć. Gdy myślała zawsze robiła to samo, to znaczy przykładała prawą bądź lewą rękę do któregoś z policzków. Jednym palcem delikatnie stukała w skroń, a drugim jeździła po policzku.
 
 
Udało się jej wymyślić coś w miarę dobrego. Wyjdzie przez okno na gałąź wielkiego drzewa, po tym drzewie zejdzie i zacznie biec w stronę lasu, a później uda się do ośrodka w którym zatrzymało się Fairy Tail. W razie potrzeby użyje swojej magii kluczy, które zostały jej kiedyś przysłane. Zaczęła wprowadzać plan w życie. Otworzyła okno, zwinnie skoczyła na gałąź i mocno się jej chwyciła. Zaczęła powoli zeskakiwać z gałęzi na gałąź. Po dosyć długiej i monotonnej pracy znalazła się na ziemi. Zaczęła biec do lasu, po drodze miała fontannę. Zaczęli gonić ją strażnicy, więc wskoczyła do fontanny.
-Przybądź władco wody, Aquarius!-rzekła.-"Czy jakoś tak, w sumie to nie wiem co mam mówić."-dodała w myślach. Po tym okrzyku przed nią pojawiła się piękna syrena z wazą oraz od razu przystąpiła do ataku.

 
Po skończeniu tej czynności, spojrzała na blondynkę z pogardą i zniknęła w wiązce światła. Przybyli kolejni, więc wzięła byle jaki klucz i spojrzała na niego. Rozpoznała znak widniejący na nim, więc skierowała rękę z kluczem przed siebie i krzyknęła.
-Przybądź silny byku. Taurus!
 
 
Byk zajął się nimi wszystkimi i nie znikał, więc Lucy zaczęła uciekać. Taurus spokojnie niszczył wszystkich, którzy nadciągali. Blondynka wbiegła do lasu i parła na przód ile sił w nogach.
Tymczasem Fairy Tail załatwiło sobie broń, znalazło kryjówkę kapitana i obmyślili plan. Biegli w miejsce pobytu przyjaciółki główną drogą prowadzącą wprost do posiadłości. Natsu wyprzedził pozostałych i biegł najszybciej jak potrafił. Chciał jak najszybciej ją odnaleźć, dotknąć, przytulić i pocałować. Ona biegła lasem, on drogą minęli się nie zauważając siebie nawzajem. Oboje nie rozumieli, że oddalają się od tego kogo chcieli znaleźć i złapać. Byli nieświadomi dzielącego ich dystansu. Klasa specjalna dobiegła do posiadłości, byka tam nie było, już zniknął, ale oni o tym nie wiedzieli. Zaczęli rozróbę, niszczyli wszystko na swojej drodze w poszukiwaniu przyjaciółki. Lucy zaś dobiegła już do hotelu, weszła do środka. Zauważyła, że nikogo z jej przyjaciół tam nie ma.
-Ach. Nie zobaczyli, że mnie nie ma i wrócili. Rozumiem.-powiedziała do siebie ze smutkiem w głosie i westchnęła. Wzięła swoje rzeczy. Udała się na stację. W tym czasie Fairy Tail rozmawiało z Itsuno i dowiedzieli się, że Lucy uciekła. Wrócili do hotelu. Nie znaleźli jej tam. Wzięli swoje rzeczy i pobiegli na stację. Jej tam nie było, siedziała w jednym z wagonów pociągu. Oni wsiedli do kolejnego pociągu. Wysiedli w tym samym czasie, tylko w różnych miejscach. Ona w swoim rodzinnym mieście, a oni w Magnolii. Oni biegali po mieście szukając jej, a ona szła z kwiatami na grób matki. Stała przed ogromnym pomnikiem upamiętniającym jej matkę. Złożyła na nim bukiet kwiatów. Pomodliła się w ciszy. Opowiedziała swojej matce o wydarzeniach dnia. 
 
 
Gdy skończyła rozmowę, pożegnała się i odeszła z uśmiechem na ustach. A wiatr jakby w odpowiedzi na jej opowieść zabawił się jej pięknymi włosami koloru czystego złota.
Straciła poczucie czasu i było już dosyć późno. Pociągi już nie kurowały, więc postanowiła zostać na noc w hotelu. Zaś Fairy Tail przeszukało każde możliwe miejsce w mieście, nawet jej mieszkanie i nie zdołali jej znaleźć. Postanowili na dzisiaj się poddać i poszukać jutro, więc rozeszli się do domów, aby udać się na zasłużony odpoczynek. Wszyscy przyjaciele położyli się do łóżek i odpłynęli do krainy marzeń. Każdemu śniło się co innego. Niektórym śniło się coś miłego, a niektórym coś smutnego. I tak zapadła noc nad królestwem Fiore.

C.D.N~.

Mam nadzieję, że się podobało! I mam małe pytanko! Co sądzicie

 o nowym wyglądzie drugiego bloga? Tylko szczerze proszę!;D 

Pozdrawiam Kuro Lady~.;***