Rozdział 55
Całe Fairy Tail już o świcie było na nogach. Szukało blondynki, a dokładniej ukochanej przyjaciółki Lucy. Byli zdeterminowani, nie zamierzali odpuścić dopóki jej nie znajdą. Tymczasem ona wracała pierwszym pociągiem do Magnolii. Podczas jazdy nie miała co robić, więc z torby średniej wielkości wyciągnęła książkę. Były to przerobione baśnie dla dzieci. Ona akurat zaczęła czytać jedną bajkę z środka książki pt. "Czerwony Kapturek trochę inaczej". Wciągnęło ją to i bardzo się jej to spodobało.
"Dawno, dawno temu. Żyła sobie piękna dziewczyna o blond włosach i brązowych oczach. Każdy chłopak ulegał jej urokowi. Jej znakiem rozpoznawczym był czerwony płaszczyk z kapturem, który dostała od babci na 10 urodziny. Kochała swoją babcię najbardziej, ponieważ jej rodzice umarli to właśnie ona się nią zajmowała. Była bardzo dobrą dziewczyną i zawsze pomagała we wszystkim swojej opiekunce. Sprzątała, prała, gotowała, robiła zakupy, w zimie rozpalała w kominku, wiosną i latem zajmowała się ogródkiem. Wszyscy w wiosce znali ją i bardzo lubili, ponieważ była przepiękna, miła, mądra i uczynna. Zawsze służyła wszystkim pomocą. Pewnego dnia poszła do lasu nazbierać ziół leczniczych dla miejscowego lekarza. Oczywiście miała na sobie swój czerwony płaszczyk. Podczas szukania i zbierania potrzebnych roślin śpiewała różne piosenki, których nauczyła ją babcia i mieszkańcy wioski. Tymczasem jeden z mieszkańców lasu wyczuł jej zapach i usłyszał jej śliczny jak śpiew słowika głos. Był to Wilk, który mógł zmieniać postać na ludzką kiedy tylko chciał. Był tylko jeden mały minus tej przemiany, zostawały mu uszy i ogon. Zmienił się i zaczął skradać w stronę Czerwonego Kapturka. Cicho i bezszelestnie zbliżał się do niej coraz bardziej. Gdy był już wystarczająco blisko wyskoczył z krzaków, chciał ją zaatakować, ale gdy tylko dziewczyna odwróciła się i ujrzał jej przestraszoną twarz, nie wiedział co ma robić. Skamieniał i lekko się zarumienił. Jego serce waliło jak oszalałe. Zrozumiał, że się zakochał, ale wiedział, że piękna niewiasta nigdy go nie pokocha, ponieważ jest odrażającym potworem. Chciał odejść, ale Kapturek złapała go za ogon. Spojrzała na niego swoimi brązowymi oczami i ukazała mu swoją śliczną zarumienioną twarzyczkę. Pokochała go. Nie zważała na to jak on wygląda czy kim jest. Po prostu zakochała się w nim i wiedziała, że to przeznaczenie. Zabrała go do miasta. Ludzie po jakimś czasie zaakceptowali go i polubili. I Czerwony Kapturek i Wilk żyli długo i szczęśliwie."
Lucy skończyła czytać i wyobraziła sobie siebie oraz Natsu w takiej sytuacji. Bardzo ją to rozbawiło. Śmiała się radośnie nie mogąc się powstrzymać. Lecz po chwili zrozumiała, że to już przeszłość. Natsu jej nie kocha. Nawet nie chce jej widzieć. Zaczęła cicho szlochać przez swój żałosny stan psychiczny i fizyczny.
Gdy się opanowała wyjrzała przez okno i zauważyła, że pociąg wjeżdża na stację. Spakowała książkę do torby i wzięła wszystkie swoje rzeczy. Wysiadła na peron, opuściła stację i ruszyła ulicami miasta do swojego mieszkania. Po drodze została zauważona przez Gray'a. Chłopak złapał ją mocno. Nie zamierzał jej puścić. Bał się, że zniknie. Wyciągnął telefon i zadzwonił po resztę. Po jakichś 15 minutach wszyscy byli na miejscu.
-Gdzieś ty była?-krzyknęła Levi.
-Pojechałam na grób matki. Nie wiem po co taka afera. To wy mnie zostawiliście.-odpowiedziała Lucy uwalniając się z uścisku chłopaka.
-Nieprawda! Poszliśmy cię uratować, ale ciebie już tam nie było.-rzekł szybko Gray.
-Nie jestem księżniczką czekającą na ratunek.
-Rozumiem, ale mogłaś dać nam znać, że jedziesz na grób matki.-powiedziała Erza.
-Mogłam, ale nie musiałam. Zwłaszcza, że przez ostatnie kilka dni wszyscy mnie zlewaliście.
-O czym ty mówisz?
-O tym, że nikt z was nie interesował się mną podczas wspinaczki górskiej, gier i popieraliście Natsu. Nawet nie zapytaliście o moją wersję zdarzeń.
-Przepraszamy!-krzyknęli równocześnie.
-Już za późno.-odparła.
-Proszę! Jeśli masz kogoś obwiniać to obwiniaj mnie! Przepraszam za wszystko! Byłem głupi i dopiero teraz to zrozumiałem.-Natsu padł przed Lucy na kolana. Ona tylko przyglądała mu się.
-Dobrze. Wybaczam wam. Wstań Natsu. Tobie nie mam czego wybaczać. To ty powinieneś wybaczać mi.-uśmiechnęła się smutno.
I odeszła. Szła w stronę swojego mieszkania. Natsu musiał otrząsnąć się z szoku i dopiero za nią pobiegł. Lucy została przez kogoś złapana. Spojrzała na osobę, która to zrobiła. Był to kapitan Black Cats Itsuno w przebraniu. Uśmiechnął się do niej radośnie.
-Przyszedłem zabrać cię do domu moja narzeczono.-powiedział oficjalnie.
-Nie jestem twoją narzeczoną! Odczep się ode mnie! Już wystarczająco zrujnowałeś mi życie!-krzyknęła zła. Spuściła głowę i przechyliła ją delikatnie na bok spojrzała na ziemię. Na jej twarzy malował się smutek.
Blondyn już chciał ją złapać za rękę, zabrać ją stąd, jakoś pocieszyć, ale został przez kogoś odepchnięty.
-Zostaw ją! Ona jest moją dziewczyną!-krzyknął w napadzie złości Natsu, który można powiedzieć, że zjawił się znikąd, a tak naprawdę zeskoczył z dachu pobliskiego budynku. Był szalony i nieustraszony, gdy tylko chodziło o Lucy. Przywalił mu raz, a porządnie. Ten odleciał kawałek dalej. Splunął krwią. Wstał. Otrzepał się porządnie z brudu. Chciał wyglądać dobrze, czysto i schludnie. Spokojnie podszedł ponownie do Lucy, która zszokowana wpatrywała się w swojego chłopaka. Znowu chciał ją dotknąć, ale Natsu nie pozwolił mu na to. Uderzył go ponownie tylko dziesięć razy mocniej. Kapitan uderzył o ścianę. Zsunął się po niej na ziemię. Stracił przytomność. Natsu udało się porządnie rozładować zebraną w nim złość.
Tymczasem Lucy stała jak skamieniała. Natsu przez chwilę się jej przyglądał. A ona nagle wyskoczyła z tekstem.
-Świetny cios! Dziękuję.-i uśmiechnęła się.
-Nie ma za co i również dziękuję.-odrzekł. Złapał ją w pasie i przerzucił przez swoje ramię.
-Co ty robisz?-zapytała.
-Kocham cię. Jesteś moja. Nie pozwolę ci odejść.-powiedział spokojnie i zaczął iść.
-Ja też cię kocham! I bądź spokojny, nie zamierzam odchodzić.-zapewniła go.
-To dobrze. Cieszę się.
Zaniósł ją pod same drzwi jej mieszkania. Tam delikatnie postawił ją na ziemi. Uśmiechnął się i mocno ją przytulił. Ona uśmiechnęła się. On również. Stali tak przez chwilę przytuleni do siebie, uśmiechając się i oboje równocześnie pomyśleli o tym samym.
-"Jak mi tego brakowało."
Po tym jak już się od siebie "odkleili" Natsu wrócił do siebie, a Lucy zniknęła w drzwiach swojego mieszkania.
Ohayo!
OdpowiedzUsuńEee tam. W szkole jakoś da się żyć, jeśli będziesz bardziej uważna XD Ja mam takie same problemy, ale jakoś się układa. Rozdzialik taki słodki :3
Szczególnie walka :*
Pozdrawiam i nie mogę się doczekać kolejnego piątku :)
PS. Jestem pierwsza!
Świetny rozdział :) Czekam na więcej i pozdro :)
OdpowiedzUsuńFajnie :D W końcu się pogodzili, walka Natsu z Itsuno wciągająca, nieźle mu dowalił ale komentarz Lucy najlepszy ^^ I trzymam kciuki żeby jednak te oceny nie były takie złe, wierze w Ciebie ;) Trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńJak Yasha trzymam kciuki za dobre ocenki. A co do rozdziału to mogę powiedzieć tylko "NARESZCIE SIĘ ZNALEŹLI I POGODZILI!". To było słodkie jak Natsu zaczął jej bronić a potem zaniósł do domu. ;3 Życzę weny na kolejne rozdziały. ~Meyki~
OdpowiedzUsuńTen koleś jest natrętny!!! Kurcze, ale dziewczyna ma branie :D. Też tak chcę :D
OdpowiedzUsuń