Rozdział 85
Hades wbił się w ogromny
głaz, rozbijając go na mniejsze części, spoczął pokonany na kupce gruzu.
Stracił przytomność, jego ubranie było w strzępach, a całe ciało w ranach
lżejszych i cięższych. Wyglądał jakby spał, miał spokojną twarz, a oczy
zamknięte. Z jego wszystkich ran powoli płynęła szkarłatna krew. Leżąc tak,
wyglądał jak pokonany wspaniały wojownik, lecz nim nie był, był tylko
zwyczajnym oszustem, który skłaniał innych do popełniania bezsensownych
zbrodni. Lecz nareszcie został pokonany i wszystko zostało zakończone dzięki
silnym dzieciakom z Fairy Tail. Natsu, Lucy, Erza, Gray i Wendy wygrali, ale
byli tak zmęczeni, że padli tam gdzie stali. Różowowłosy już chwilę później
spał, inni odpoczywali w milczeniu z zamkniętymi oczami. Wszyscy byli
uśmiechnięci, spokojni i cieszyli się chwilą odpoczynku, którego dawno już nie
zaznali. Nie ruszali się praktycznie w ogóle, tylko ich klatki piersiowe
poruszały się w rytm spokojnego oddechu. Reszta członków Fairy Tail, który
przyglądali się walce teraz w znacznym oddaleniu radowali się niezmiernie.
Skakali z radości, śmiali się, a niektórzy nawet śpiewali mimo, że strasznie
fałszowali. Dołączyli do nich także ci, którzy walczyli z Jeźdźcami, a
mianowicie byli to: Juvia, Loki, Freed oraz Bixlow. Byli ranni, ale szczęśliwi
i chętnie opowiadali o swoich walkach. Prowadzili ze wszystkimi żywą rozmowę, a
w tym czasie pozostali udzielili im pierwszej pomocy, jak tylko umieli
najlepiej. Nie była to fachowa pomoc, ale o tym będą myśleć później. Nagle
piątka odpoczywających została otoczona przez grupę czarnych busów ze znakiem
gangu Grimoire Heart na bokach, z których wyskoczyli zwykli członkowie tegoż
gangu. Mieli ze sobą broń i to dużo, różnorodnej broni. Od noży po katany, od
zwykłych pistoletów po karabiny maszynowe, granaty i bazooki. Wśród ludzi też
była pewna różnorodność, lecz najbardziej w oczu rzucali się czarnoskórzy,
potocznie nazywani murzynami. Nikt z tej piątki nie był w stanie się ruszyć,
nawet Tytania Erza była bezsilna w tym momencie. To była ich zemsta za
pokonanie wszystkich Jeźdźców Gehenny i Hadesa. Nie chcieli oni przyjąć do
wiadomości tego, że przegrali. Chcieli udowodnić swą wyższość, w końcu są
niezwyciężonym i najsilniejszym gangiem w kraju. Lecz to były tylko ich urojenia,
tak naprawdę byli słabi, ponieważ nie wiedzieli czym są prawdziwe uczucia, siła
i więzy rodzinne. Gdy już mieli atakować pojawili się przed nimi wszyscy dotąd
obserwujący członkowie Fairy Tail, a na ich czele stanęła zamieniona w demona
Mirajane. Jej duże skrzydła zasłoniły odpoczywających przyjaciół. Demoniczna
postać dziewczyny była straszna i wywierała na przeciwniku ogromną presję. W
tej postaci miała mocny makijaż, a na twarzy oraz ciele miała „pęknięcia”,
długie szpony, łuskowaty ogon i czarne, błoniaste skrzydła świadczyły, że nie
jest aniołkiem tylko jak najbardziej demonem. Srebrne włosy uniesione ku górze,
wyczuwalna moc i te niebieskie oczy, które zdawały się przewiercać wrogów na
wylot. Stanęła wyprostowana dumnie unosząc głowę i uśmiechnęła się, a był to
iście szatański uśmiech.
-Spróbujcie nas
zaatakować, jeśli macie tyle odwagi, aby walczyć z demonami wprost z piekła
rodem.-rzekła poważnie.
Reszta wróżek stojąca za
nią też nie wyglądała zbyt przyjaźnie. Na każdej z twarzy malował się gniew,
wszyscy wytwarzali wrogą aurę i nie zamierzali okazywać żadnej litości. Każdy
był w gotowości bojowej, wszyscy mieli bronie w rękach, ale byli również gotowi
użyć broni w każdym momencie. Szykowała się nieludzka rzeź, bardzo krwawa i
bezlitosna.
-Nie damy się pokonać!
Pomścimy mistrza i Jeźdźców Gehenny! Pokażcie co potraficie słabe muszki!-
krzyknął jeden z Grimoire.
-Naprawdę? To dzięki wam
uda nam się wyładować naszą złość. W ogóle nie walczyliśmy, dzięki wam to
nadrobimy-powiedziała Mirajane z nutką radości w głosie, uśmiechając się.
Grupka z Grimoire chciała się zakraść od tyłu do członków Fairy Tail, ale
wszyscy zostali zestrzeleni przez najlepszą snajperkę w kraju, Biscę! Już czuła
się na tyle dobrze, aby wyjść za szpitala i udzielić wsparcia przyjaciołom.
Leżała na dachu budynku znajdującego się najbliżej pola walki. Teraz mierzyła
do obecnego przywódcy wrogów i zestrzeliła go, trafiła prosto w głowę.
-Headshot!- krzyknęła
zadowolona. Po czym zeszła z dachu, aby dołączyć do reszty gangu.
Juvia użyła „Wodnego
cięcia” powaliła tym kilkunastu wrogów. Bixlow użył swoich dzieciaczków i też
znokautował kilku przeciwników. Freed ranił za pomocą swoich magicznych run.
Evergreen zaczęła rozsypywać wszędzie swój wybuchowy proszek, który wywołał
wiele potężnych eksplozji. Na końcu Mirajane użyła zaklęcia „Demoni Podmuch”,
które zmiotło wszystkich wrogów. Była to bowiem magia mroku, wysyłała kulę
ciemności w stronę przeciwnika i niszczyła go. Tym zaklęciem diametralnie
zmieniała krajobraz pola walki. Tym samym zakończyły się w końcu wszystkie
walki z Grimoire Heart. Teraz już naprawdę nastąpił koniec i nic tego nie
zmieni. Teraz powrócą spokojne dni i będą mogli wrócić do szkoły, do nauki oraz
zwykłej codzienności, którą wyjątkowo lubią po takich dniach nieustannej walki.
W końcu od długiego czasu mogli odetchnąć z ulgą. Już nie będą musieli myśleć,
że w każdej chwili ktoś czyha na ich życie. Teraz mogą być całkowicie spokojni.
Walki się zakończyły, a oni nadal pozostali najsilniejszym gangiem w kraju.
-Aaach!- nagle, głośno krzyknęła
Lucy.
-Co się stało, Królowo Cosplay’u?-
zapytał zaskoczony Bixlow.
-Zapomnieliśmy o mistrzu!
Musimy jechać do szpitala!- powiedziała szybko z przejęciem.
Wszystkim szczęki opadły i
oczy z orbit powyskakiwały.
-No tak! Głupki z Nas!-krzyknęli
równocześnie.
Jak mogli zapomnieć o kimś
tak ważnym i cennym dla nich? To po prostu nie do pomyślenia! Muszą jakoś to
odpokutować. Wpakowali się szybko do busów Grimoire Heart i z dużą prędkością
jechali do szpitala. Oczywiście oni tylko „pożyczyli” te samochody. Kierowcy z
dużą prędkością jechali i wymijali jadące auta, robili to nad wyraz umiejętnie.
Gdy byli na miejscu jak oparzeni wyskoczyli z samochodów i zaczęli biec do sali
Makarova. Tą „niedysponowaną” w tym momencie piątkę zabrali lekarze i po chwili
byli na sali operacyjnej. Otrzymali fachową pomoc medyczną. Nie mieli zbyt
poważnych ran, więc już po godzinie byli wolni. Dostali kule, więc poszli do
mistrza. Staruszek spokojnie spał. Był cały w bandażach i plastrach, jego
klatka piersiowa unosiła się w miarowych oddechu, który był wspomagany przez
respirator. Był poważnie ranny i na skraju śmierci. Lekarze powiedzieli, że
jeśli obudzi się w ciągu pięciu dni to będzie miał szanse na przeżycie, a jeśli
nie to w każdej chwili może umrzeć. Zasmuciło to członków Fairy Tail, w takim
momencie nie mogli się cieszyć ani świętować wygranej wojny. Dzień i noc
siedzieli przy Makarovie. Pierwszy dzień minął, a on ani drgnął. Wszyscy
martwili się coraz bardziej i bardziej z każdą godziną jego nieprzytomności. Tak
było przez kolejne dwa dni pełne niepokoju. Czwartego dnia, gdy wszyscy zaczęli
tracić wszelką nadzieję, a dziewczyny w niektórych momentach słabości zaczynały
rzewnie płakać. To właśnie wtedy najpierw jego powieki zaczęły delikatnie
drgać, aby następnie ciężko się otworzyć. Gdy otworzył oczy szeroko, rozejrzał
się po pokoju, zatrzymał wzrok na swoich dzieciach i zapytał:
-Czemu płaczecie, głupki?
To było trafne pytanie.
Wszyscy płakali. Dziewczyny i chłopcy, nikt się tego nie wstydził. Nikt już nie
powstrzymywał łez. Poczuli ulgę, bo ich staruszek żyje i mówi do nich. Otarli
łzy, lecz one dalej płynęły, więc uśmiechnęli się i odpowiedzieli chórem:
-Ze szczęścia staruszku!
-To płaczcie ile
wlezie.-zaśmiał się, lecz zaraz jego twarz wykrzywił grymas bólu.
-Nie forsuj się
staruszku.-powiedziały dziewczyny.
-Jak bitwa?
-A jak ma być?-zapytał
Natsu, który opierał się o ścianę.
-To oczywiste, że wygraliśmy!-powiedziała
radośnie Wendy.
-Dziękuję Wam moje dzieci.
Zwłaszcza Tobie Wendy, uratowałaś mnie.- Makarov uśmiechnął się.
-Ależ nie ma za co! Ja nic
nie zrobiłam!-dziewczynka ze wstydu spuściła głowę, grzywką zakryła
zarumienioną twarz.
On tylko uśmiechnął się w odpowiedzi na jej wielkie zawstydzenie.
Wezwali pielęgniarkę, widząc ożywienie pacjenta zaczęła energicznie wykonywać
swoją pracę, a później wezwała doktora, który zbadał Makarova i stwierdził, że
jego szanse przeżycia znacząco wzrosły po jego przebudzeniu. Jego rany powinny
goić się jeszcze przez jakiś miesiąc. W szpitalu ma zostać przez dwa tygodnie,
jeśli nie będzie żadnych powikłań to zostanie wypisany i leczenie dokończy w
domu, a do szpitala przyjdzie tylko na badania kontrolne. Ich radość nie miała
końca. Skakali ze szczęścia, biegali w kółko, krzyczeli i śpiewali, dopóki
pielęgniarka przełożona nie wkroczyła do akcji. Poprosiła ich o ciszę, a gdy
nie zadziałało to wytargała ich za uszy. To drugie podziałało i to szybko. Mimo
wszystko oni się nie poddali i urządzili małą i cichą imprezę w pokoju
staruszka. Była to spokojna impreza, jakby to w ogóle nie była impreza. Po czym
poszli do swoich domów należycie odpocząć. Następnego dnia mieli spotkać się w
domu Lucy i zrobić porządną imprezę na cześć ich zwycięstwa. Chcieli zrobić
taką wielką imprezę w stylu Fairy Tail, czyli masa zabawy i rozróba. Tak, aby
każdy w mieście wiedział, że coś się dzieje i że jest to dzieło Fairy Tail. W
najbliższej przyszłości czekają ich jeszcze dwie niespodzianki, jedna bolesna,
a druga nieco radosna. Czeka ich rozstanie i spotkanie dwóch „znajomych”, od
których usłyszą pewne informacje. Jeszcze nie wiedzą o słabości rodzącej się w
sercu jednego z ich członków i o tym czego się dowiedzą od dwóch przybyszów. Czeka
ich dzień pełen wrażeń.
"urządzili małą i cichą imprezę w pokoju staruszka. Była to spokojna impreza, jakby to w ogóle nie była impreza."
OdpowiedzUsuńTrzy razy napisałaś impreza, pomyśl nad synonimami, http://synonimy.ux.pl/multimatch.php?word=impreza&search=1
Fajna stronka, polecam :)
-Headshot!- krzyknęła zadowolona.
Ahh, uwielbiam Biscę xD
No i oczywiście chcemy, żeby pojawił się Sting. Jak nie jak tak ;*
Weny!
Nie byłam pierwsza! ŁEEEEEE T_T
OdpowiedzUsuńNo ale grunt, że jest nowy rozdział na który tak długo czekałam. Myślałam, że padnę jak przeczytałam "HEADSHOT" XD To było super, szkod że tak mało Natsu. Dobrze, że Makarovowi nic nie jest bo sama zaczęłam się martwić o to że nie przeżyje a to byłoby straszne. Hmm..zaciekawiłas mnie tym co ma być. Który członek Fairy Tai skrywa coś w sobie, bo za chiny nie mogę się domyślić i kogo mają spotkać?! Dziewczyno dodawaj szybciej te rozdziały, bo nie wytrzymam z napięcia mam palpitacje serca przez ciebie! (nie martw się do z podniecenia rozdziałem). Szczerze mówiąc z chęcią poczytam znów o tych ich spokojnych dniach w szkole...a na koniec. TAAAAK STING! STING-KUN! Jak widzę jego a obok niego jest jeszcze mój, najlepszy, najukochajszy Salamander to mi ślinka cieknie. SAM SEX :3
Weny i życzę udanych wakacji!
Wiem ze nie pisze komentarzy ale caly rok czytam ten twoj blog,kocham go :3 specjalnie by skomentowac zrobilam konto google xD to jest pierwszy blog jaki przeczytalam poniewaz kocham FairyTail....i Natsu i szukalam w google "FairyTail moje opowiadanie no i ten blog sie pokazal , zakochalam sie w nim i licze na to ze jeszcze bede mogla go czytac przez wiele lat,licze na to aby ten blog jak skonczy z ta opowiescir to zeby zaczal inna opowiesc, kocham ciebie i twój blog i oczywiscie FairyTail,bym chciala zyc w tym anime i sie przylaczyc do tej gildii, Zycze dobrej wendy i udanych wakacji, kocham cie :3 Pozdro
OdpowiedzUsuńCo się wydarzy??? Chodzi o Meredy i Urtear??? Mów no szybko :D
OdpowiedzUsuń