Specjał.
Jam
jest
zwykła uczennica pierwszej liceum. Wysoka, niebieskooka blondynka. To
właśnie ja. Co we mnie niezwykłego? Chyba nie ma we mnie niczego
takiego. Jestem nieco dziwna, inni ludzie wolą
mnie unikać. Jest ku temu kilka powodów. Mi wręcz jest lepiej, gdy
jestem sama,
więc jakoś aż tak mocno się tym nie przejmuję. Najważniejszym powodem
unikania
mojej osoby są moje sny i moja ponura osobowość. Niektórzy postrzegają
mnie
jako zwykłą nudziarę lub psychopatkę, ale ja też jestem człowiekiem i
potrafię
się uśmiechać oraz dobrze bawić. Po prostu trochę bardziej lubię
samotność, horrory i krew niż inni ludzie. Mój śmiech brzmi nieco jak
śmiech szaleńca, ale idzie się do tego przyzwyczaić. Moim jedynym
oparciem są moje sny, które
kocham i chcę zniknąć w tych sennych światach. Bardzo często mam wiele
dziwnych
snów. Sny te są straszne, dziwne lecz nieraz nawet przyjemne, ale
właśnie takie je lubię. Jestem w nich
piękną boginią, władam różnymi światami i robię wiele nadludzkich
rzeczy. Nieraz walczę, śmieję się bądź
po prostu budzę się i cały świat snów znika. Zazwyczaj potrafię latać,
latam po
niebie, a nieraz nawet w stronę horyzontu. Niesamowite doświadczenie.
Jest to
wspaniałe uczucie wolności i mam ochotę pozostać tak na wieczność. Już
nigdy
nie wrócić na ziemię, ciekawe jakie jest to uczucie, zawsze żyć w
przestworzach
. Nie wiem tego, ale chciałabym się dowiedzieć. Zawsze miałam to
życzenie, to
jedne jedyne życzenie. Żyć w tak wspaniałym świecie jak ten, w świecie
wolności, fantazji i przyjemności. Chciałam być wolna i latać w
przestworzach
jak ptak. Takie od zawsze było moje życzenie, którego nigdy nie zmienię.
Wymawiałam je wiele razy, aby się spełniło. Tak bardzo chciałam
spełnienia tego
życzenia, że byłam gotowa zrobić dosłownie wszystko, aby tylko stało się
prawdą.
Pewnego razu podczas jednego z takich snów otrzymałam listowną
wiadomość.
Wiadomość ta zawierała informacje "Twoje życzenie nigdy się nie spełni,
jest to niemożliwe". To jedno zdanie zniszczyło wszystko, moje życie,
moje
poglądy na świat, moje jedyne najwspanialsze marzenie. Co teraz będzie?
Co się
ze mną stanie? Jak będę teraz żyć? Zło zapukało wprost do mego serca. Obudziło we mnie wszystko to co jest
najgorsze. Zło, nienawiść, brutalność i brak uczuć. Wszystko to stworzyło
mieszankę wybuchową, która uczyniła mnie bombą zegarową mogącą wybuchnąć w
każdej chwili. Stałam się upadłą boginią, boginią śmierci, a wręcz szatanem,
który był czystym złem. Czyste zło, które nie pozwalało spokojnie spać innym
ludziom. Zabijałam i tylko to było teraz moim życiowym zajęciem. Tylko to się
teraz dla mnie liczyło. Widziałam śmierć, czułam ją i zadawałam ją innym. W
końcu to ona przyszła do mnie. Ukazała mi się w całej swojej wspaniałej,
mrocznej postaci. Ubrana w długi aż do ziemi czarny płaszcz z kapturem
zakrywającym twarz. W miejscu twarzy była ciemna pustka, jakby czarna dziura. Z
dużą, ostrą, srebrną kosą w ręku, która błyszczała w świetle księżyca wyglądała
wręcz cudownie. Wlepiała we mnie swe ślepia. Mimo, że nie widziałam ich to
wiedziałam, że ona uważnie mnie obserwuje. Widzi mą duszę i zastanawia się jak mi
ją zabrać. Delikatnie czy brutalnie z całą siłą? To był ciekawy sposób
rozmyślania samej śmierci. W moich oczach widać było strach. Tak, to był on,
ten którego już od tak dawna nie czułam. Strach nie jest niczym złym, on
ukazuje nam nasze ludzkie słabości, dzięki którym możemy stać się silniejszy.
Strach sparaliżował mnie i nie pozwalał mi na wyduszenie choć jednego słowa,
tylko moje ciało lekko drżało pod naciskiem świdrującego spojrzenia śmierci.
Mimo strachu wpatrywałam się wprost w nią, nie odwracałam wzroku w inną stronę,
nie miałam takiego zamiaru. Zamierzałam stanąć z nią twarzą w twarz, chciałam
skrzyżować z nią swój miecz. Nagle w ręce śmierci błysnął mały, srebrny nóż.
Przeszył on moją bladą skórę, aby
następnie przebić me serce na wylot. Takich dźgnięć otrzymałam jeszcze kilka, każde wymierzone
było prosto w to samo miejsce. Teraz w tym miejscu była dosyć spora dziura, a sama śmierć wyciągnęła
ze mnie wciąż bijące serce, z którego powoli, leniwie spływała szkarłatna krew,
po czym skapywała ona na ziemię i niknęła głęboko w niej. Po raz pierwszy od
wielu lat stało się coś co dawno w sobie zamknęłam. Z moich oczu płynęły
srebrzyste łzy żalu. Żałowałam, że zabiłam tak wielu ludzi, że zostawiłam swoją
rodzinę, że pozwoliłam umrzeć swoim uczuciom. Uwolniłam z siebie wszystkie
zamknięte uczucia takie jak miłość, współczucie i szczęście. Płakałam, rzewnie
płakałam i nie mogłam tego powstrzymać w żaden sposób. Co się teraz ze mną
stanie? Co teraz będzie? Umrę? Tak po prostu? Czy zasłużyłam na to? Czy byłam
aż tak zła? Teraz tylko te pytania chodziły po mojej głowie, tylko one mnie
teraz zajmowały. Nagle poczułam przeszywający ból, a przede mną pojawiły się
wielkie wrota z godłem śmierci na środku. W godle widniała kosa, ludzka czaszka
w której wił się wąż oraz ciemnoczerwona, zakrzepła krew płynąca strumieniami.
Wrota otworzyły się, a ja mimowolnie przekroczyłam je i znalazłam się w
paskudnym świecie śmierci. Było to piekło, ale nie takie jak je sobie
wyobrażałam. Piekło to było podzielone na dwie części, na skutą lodem i na taką
pokrytą czarnymi płomieniami. W części lodowej drzewa były zamarzniętymi
patykami, roślin nie było, a dusze zbrodniarzy cierpiały wieczne katusze i były
skute lodem. Było to lodowe królestwo zimnej rozpaczy i nienawiści. W części
ognistej nie było nic oprócz płonącej, czerwonej pustyni, na której dusze
palone były przez płomienie całą wieczność. Królestwo wiecznego, gorącego
cierpienia i bólu. Mam wybierać spomiędzy nich? Tylko takie opcje życia po
śmierci mi zostały? Te piekła są najgorszym siedliskiem cierpień z każdego
świata z tak wielu różnych wymiarów, które istnieją w tym rozległym
wszechświecie. Chyba nie chcę trafić do żadnego z nich... I co mam teraz
zrobić? Jaką opcję wybrać? A może jakoś uda mi się uciec? Nie, raczej nie, z
piekła nie można uciec, zwłaszcza gdy ma się na sumieniu tyle istnień i innych
zbrodni. Na mojej drodze stanął wielki, owłosiony, obrzydliwy pająk. Nienawidziłam
pająków, a jednocześnie bałam się ich. Po prostu nie podobały mi się te
stworzenia. Miały coś w sobie co mnie odpychało i nie dawało mi ich polubić. Najprawdopodobniej
były to te odnóża i rozbiegane oczy, których było tak wiele. Sama nie byłam do
końca pewna co to tak naprawdę było. Ciekawe czy kiedyś się tego dowiem… Dał on
mi wybór. Wybrać któreś z piekieł albo
zginąć w nicości i zostać zapomnianą na zawsze. Nie było za bardzo z czego
wybierać. Był to dla mnie bardzo ciężki wybór, poprosiłam o chwilę
zastanowienia. O dziwo zgodził się na to i odszedł kawałek dalej, ale mimo to
obserwował mnie uważnie. Zaczęłam intensywne rozmyślania nad tym co mam wybrać.
Po dłuższym czasie zdecydowałam, że nie wybieram żadnej z tych opcji, które on
mi podał. Żadna nie była dla mnie korzystna oraz żadna nie była lepsza od tej
drugiej. I tak przecież czekała mnie śmierć, więc co za różnica w jaki sposób
umrę? Pod wpływem złości wykrzyknęłam, że nie wybieram niczego oprócz własnej
decyzji. Moja decyzja była taka, że zabiję go w brutalny sposób i wrócę do
mojego świata, do mojego ciała, do rodziny i do zabijania innych ludzi na różne
sposoby, które sama wymyśliłam oraz polubiłam.
Walczyłam z całych sił, jak najlepiej i jak najdłużej. Broniłam się i od
razu kontratakowałam. Używałam wszystkiego co miałam pod ręką lub tego co samo
wlazło mi do rąk. Robiłam wszystko co byłam w stanie zrobić. Walka była
niezwykle krwawa. Z mych ran na całym ciele sączyła się szkarłatna, ciepła krew,
a z ran pająka sączyła się jakaś purpurowa maź, która rozpuszczała wszystko
czego się dotknęła. Walka niestety zakończyła się moją przegraną. Ranna padłam
na ziemię, a pająk stanął nade mną, wstrzyknął we mnie swoją truciznę i już nic
nie czułam. Żadnego bólu, trosk czy dotyku. Widziałam tylko jak rozmazuje mi
się obraz wspaniałej śmierci, która stanęła naprzeciwko mnie. Poczułam na swych
ustach lodowaty pocałunek śmierci. Był to pocałunek mrożący krew w żyłach,
zatrzymujący bicie serca i powodujący zatrzymanie wszystkich funkcji życiowych.
Gdy otworzyłam oczy ujrzałam przenikliwą ciemność. Nie widziałam nic oprócz
niej, nie widziałam nawet własnego ciała. Pochłaniała mnie ona coraz bardziej i
bardziej. Zagłębiałam się w nią, aż w końcu zostałam pochłonięta całkowicie i
zniknęłam z tego świata. Pozostało po mnie tylko nikłe wspomnienie. Czy ktoś
mnie jeszcze pamięta? Czy Ty staniesz się osobą, która mnie zapamięta? Odważysz
się na to?