czwartek, 28 lutego 2013

Historia specjalna.

Specjał.

Jam jest zwykła uczennica pierwszej liceum. Wysoka, niebieskooka blondynka. To właśnie ja. Co we mnie niezwykłego? Chyba nie ma we mnie niczego takiego. Jestem nieco dziwna, inni ludzie wolą mnie unikać. Jest ku temu kilka powodów. Mi wręcz jest lepiej, gdy jestem sama, więc jakoś aż tak mocno się tym nie przejmuję. Najważniejszym powodem unikania mojej osoby są moje sny i moja ponura osobowość. Niektórzy postrzegają mnie jako zwykłą nudziarę lub psychopatkę, ale ja też jestem człowiekiem i potrafię się uśmiechać oraz dobrze bawić. Po prostu trochę bardziej lubię samotność, horrory i krew niż inni ludzie. Mój śmiech brzmi nieco jak śmiech szaleńca, ale idzie się do tego przyzwyczaić. Moim jedynym oparciem są moje sny, które kocham i chcę zniknąć w tych sennych światach. Bardzo często mam wiele dziwnych snów. Sny te są straszne, dziwne lecz nieraz nawet przyjemne, ale właśnie takie je lubię. Jestem w nich piękną boginią, władam różnymi światami i robię wiele nadludzkich rzeczy. Nieraz walczę, śmieję się bądź po prostu budzę się i cały świat snów znika. Zazwyczaj potrafię latać, latam po niebie, a nieraz nawet w stronę horyzontu. Niesamowite doświadczenie. Jest to wspaniałe uczucie wolności i mam ochotę pozostać tak na wieczność. Już nigdy nie wrócić na ziemię, ciekawe jakie jest to uczucie, zawsze żyć w przestworzach . Nie wiem tego, ale chciałabym się dowiedzieć. Zawsze miałam to życzenie, to jedne jedyne życzenie. Żyć w tak wspaniałym świecie jak ten, w świecie wolności, fantazji i przyjemności. Chciałam być wolna i latać w przestworzach jak ptak. Takie od zawsze było moje życzenie, którego nigdy nie zmienię. Wymawiałam je wiele razy, aby się spełniło. Tak bardzo chciałam spełnienia tego życzenia, że byłam gotowa zrobić dosłownie wszystko, aby tylko stało się prawdą. Pewnego razu podczas jednego z takich snów otrzymałam listowną wiadomość. Wiadomość ta zawierała informacje "Twoje życzenie nigdy się nie spełni, jest to niemożliwe". To jedno zdanie zniszczyło wszystko, moje życie, moje poglądy na świat, moje jedyne najwspanialsze marzenie. Co teraz będzie? Co się ze mną stanie? Jak będę teraz żyć? Zło zapukało wprost do mego serca.  Obudziło we mnie wszystko to co jest najgorsze. Zło, nienawiść, brutalność i brak uczuć. Wszystko to stworzyło mieszankę wybuchową, która uczyniła mnie bombą zegarową mogącą wybuchnąć w każdej chwili. Stałam się upadłą boginią, boginią śmierci, a wręcz szatanem, który był czystym złem. Czyste zło, które nie pozwalało spokojnie spać innym ludziom. Zabijałam i tylko to było teraz moim życiowym zajęciem. Tylko to się teraz dla mnie liczyło. Widziałam śmierć, czułam ją i zadawałam ją innym. W końcu to ona przyszła do mnie. Ukazała mi się w całej swojej wspaniałej, mrocznej postaci. Ubrana w długi aż do ziemi czarny płaszcz z kapturem zakrywającym twarz. W miejscu twarzy była ciemna pustka, jakby czarna dziura. Z dużą, ostrą, srebrną kosą w ręku, która błyszczała w świetle księżyca wyglądała wręcz cudownie. Wlepiała we mnie swe ślepia. Mimo, że nie widziałam ich to wiedziałam, że ona uważnie mnie obserwuje. Widzi mą duszę i zastanawia się jak mi ją zabrać. Delikatnie czy brutalnie z całą siłą? To był ciekawy sposób rozmyślania samej śmierci. W moich oczach widać było strach. Tak, to był on, ten którego już od tak dawna nie czułam. Strach nie jest niczym złym, on ukazuje nam nasze ludzkie słabości, dzięki którym możemy stać się silniejszy. Strach sparaliżował mnie i nie pozwalał mi na wyduszenie choć jednego słowa, tylko moje ciało lekko drżało pod naciskiem świdrującego spojrzenia śmierci. Mimo strachu wpatrywałam się wprost w nią, nie odwracałam wzroku w inną stronę, nie miałam takiego zamiaru. Zamierzałam stanąć z nią twarzą w twarz, chciałam skrzyżować z nią swój miecz. Nagle w ręce śmierci błysnął mały, srebrny nóż. Przeszył on moją bladą  skórę, aby następnie przebić me serce na wylot. Takich dźgnięć  otrzymałam jeszcze kilka, każde wymierzone było prosto w to samo miejsce. Teraz w tym miejscu była  dosyć spora dziura, a sama śmierć wyciągnęła ze mnie wciąż bijące serce, z którego powoli, leniwie spływała szkarłatna krew, po czym skapywała ona na ziemię i niknęła głęboko w niej. Po raz pierwszy od wielu lat stało się coś co dawno w sobie zamknęłam. Z moich oczu płynęły srebrzyste łzy żalu. Żałowałam, że zabiłam tak wielu ludzi, że zostawiłam swoją rodzinę, że pozwoliłam umrzeć swoim uczuciom. Uwolniłam z siebie wszystkie zamknięte uczucia takie jak miłość, współczucie i szczęście. Płakałam, rzewnie płakałam i nie mogłam tego powstrzymać w żaden sposób. Co się teraz ze mną stanie? Co teraz będzie? Umrę? Tak po prostu? Czy zasłużyłam na to? Czy byłam aż tak zła? Teraz tylko te pytania chodziły po mojej głowie, tylko one mnie teraz zajmowały. Nagle poczułam przeszywający ból, a przede mną pojawiły się wielkie wrota z godłem śmierci na środku. W godle widniała kosa, ludzka czaszka w której wił się wąż oraz ciemnoczerwona, zakrzepła krew płynąca strumieniami. Wrota otworzyły się, a ja mimowolnie przekroczyłam je i znalazłam się w paskudnym świecie śmierci. Było to piekło, ale nie takie jak je sobie wyobrażałam. Piekło to było podzielone na dwie części, na skutą lodem i na taką pokrytą czarnymi płomieniami. W części lodowej drzewa były zamarzniętymi patykami, roślin nie było, a dusze zbrodniarzy cierpiały wieczne katusze i były skute lodem. Było to lodowe królestwo zimnej rozpaczy i nienawiści. W części ognistej nie było nic oprócz płonącej, czerwonej pustyni, na której dusze palone były przez płomienie całą wieczność. Królestwo wiecznego, gorącego cierpienia i bólu. Mam wybierać spomiędzy nich? Tylko takie opcje życia po śmierci mi zostały? Te piekła są najgorszym siedliskiem cierpień z każdego świata z tak wielu różnych wymiarów, które istnieją w tym rozległym wszechświecie. Chyba nie chcę trafić do żadnego z nich... I co mam teraz zrobić? Jaką opcję wybrać? A może jakoś uda mi się uciec? Nie, raczej nie, z piekła nie można uciec, zwłaszcza gdy ma się na sumieniu tyle istnień i innych zbrodni. Na mojej drodze stanął wielki, owłosiony, obrzydliwy pająk. Nienawidziłam pająków, a jednocześnie bałam się ich. Po prostu nie podobały mi się te stworzenia. Miały coś w sobie co mnie odpychało i nie dawało mi ich polubić. Najprawdopodobniej były to te odnóża i rozbiegane oczy, których było tak wiele. Sama nie byłam do końca pewna co to tak naprawdę było. Ciekawe czy kiedyś się tego dowiem… Dał on  mi wybór. Wybrać któreś z piekieł albo zginąć w nicości i zostać zapomnianą na zawsze. Nie było za bardzo z czego wybierać. Był to dla mnie bardzo ciężki wybór, poprosiłam o chwilę zastanowienia. O dziwo zgodził się na to i odszedł kawałek dalej, ale mimo to obserwował mnie uważnie. Zaczęłam intensywne rozmyślania nad tym co mam wybrać. Po dłuższym czasie zdecydowałam, że nie wybieram żadnej z tych opcji, które on mi podał. Żadna nie była dla mnie korzystna oraz żadna nie była lepsza od tej drugiej. I tak przecież czekała mnie śmierć, więc co za różnica w jaki sposób umrę? Pod wpływem złości wykrzyknęłam, że nie wybieram niczego oprócz własnej decyzji. Moja decyzja była taka, że zabiję go w brutalny sposób i wrócę do mojego świata, do mojego ciała, do rodziny i do zabijania innych ludzi na różne sposoby, które sama wymyśliłam oraz polubiłam.  Walczyłam z całych sił, jak najlepiej i jak najdłużej. Broniłam się i od razu kontratakowałam. Używałam wszystkiego co miałam pod ręką lub tego co samo wlazło mi do rąk. Robiłam wszystko co byłam w stanie zrobić. Walka była niezwykle krwawa. Z mych ran na całym ciele sączyła się szkarłatna, ciepła krew, a z ran pająka sączyła się jakaś purpurowa maź, która rozpuszczała wszystko czego się dotknęła. Walka niestety zakończyła się moją przegraną. Ranna padłam na ziemię, a pająk stanął nade mną, wstrzyknął we mnie swoją truciznę i już nic nie czułam. Żadnego bólu, trosk czy dotyku. Widziałam tylko jak rozmazuje mi się obraz wspaniałej śmierci, która stanęła naprzeciwko mnie. Poczułam na swych ustach lodowaty pocałunek śmierci. Był to pocałunek mrożący krew w żyłach, zatrzymujący bicie serca i powodujący zatrzymanie wszystkich funkcji życiowych. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam przenikliwą ciemność. Nie widziałam nic oprócz niej, nie widziałam nawet własnego ciała. Pochłaniała mnie ona coraz bardziej i bardziej. Zagłębiałam się w nią, aż w końcu zostałam pochłonięta całkowicie i zniknęłam z tego świata. Pozostało po mnie tylko nikłe wspomnienie. Czy ktoś mnie jeszcze pamięta? Czy Ty staniesz się osobą, która mnie zapamięta? Odważysz się na to?

Jest to specjał, który zrobiłam specjalnie dla mojej przyjaciółki Cleo,

 która również prowadzi bloga. Wiem, że na pewno jesteście

zawiedzeni faktem, że nie jest to zwykły rozdział, ale po 

prostu musiałam to dodać, bo mi się spodobało.

Mam nadzieję, że Wam również się spodoba.

Dziękuję za uwagę, kochani czytelnicy!

Pozdrawiam Kuro Lady~.<3

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 75 - "Niebezpieczni wrogowie"

Rozdział 75

Nad Magnolią wschodziło delikatne żółte słońce, które pobudzało mieszkańców miasta do życia. Ludzie radośnie wychodzili na ulice, aby rozpocząć swój dzień. Większość szła do pracy bądź szkoły, tylko niektórzy zostawali w swoich ogródkach bądź szli do różnych miejsc, aby się zabawić. Fairy Tail również wstało, ale z wielkimi trudnościami, ponieważ ostra impreza dnia uprzedniego dawała się im we znaki. Wszyscy po tym jak im się jakoś udało pozbierać rozeszli się do domów, aby się ogarnąć. Bisca i Arzack szli razem, ponieważ mieszkali razem już od dłuższego czasu. Oboje wyglądali markotnie, ale to nie przeszkadzało im w prowadzeniu żywej rozmowy i uśmiechaniu się. Bis wpatrywała się w chłopaka cały czas się uśmiechając, gdy nagle został on postrzelony. Z rany wytrysnęła szkarłatna krew, a sam chłopak krzyknął z bólu. Zanim się obejrzeli zostali otoczeni przez siódemkę nieznajomych im ludzi. Każdy z nich miał na sobie znak, więc wiadomo było że należą do jakiegoś gangu. Rozpoczęła się walka. Ranny Arzack ledwo co walczył, gdyż doskwierał mu ból, a Bisca starała się atakować wrogów i chronić swojego ukochanego. Mimo wielkich wysiłków przegrali, tamci byli silniejsi, a co najważniejsze byli w stanie używać magii! Para z Fairy Tail padła pokonana w mało uczęszczanej alejce Magnolii. Wróżki pod wieczór zaczęły martwić się o tą dwójkę, gdyż wszyscy umówili się w kryjówce na spotkanie poimprezowe, a że byli nadzwyczaj punktualni to było to dziwne, że są nieobecni. Wszyscy wspólnie postanowili ich poszukać. Poszukiwania zaczęły się w trybie natychmiastowym. Szukali szybko, sprawnie i dokładnie. Grupa składająca się z Erzy, Juvii i Lucy szła drogą powrotną do domu Bisci i Arzacka. Znalazły ich w połowie drogi, od razu powiadomiły innych. Wendy zaraz po przybyciu zajęła się ich ranami. Nikt nie wiedział co to ma znaczyć i co się stało. Bisca i Arzack byli słodką i bardzo nieśmiałą parą.
 Mimo tych "delikatnych" cech, gdy dochodziło do walki to stawali się niezawodni. W końcu byli najsilniejszymi strzelcami w Fairy Tail. Był to wspaniały duet strzelecki. Bisca snajperka, a Arzack rewolwerowiec. Każdy ich podziwiał, nawet ludzie z innych gangów.
 Wszyscy wręcz gotowali się ze złości. Na dodatek zauważyli na ich ciałach jakieś symbole narysowane ich krwią. To na pewno był znak gangu, który rzuca im wyzwanie do wojny. Dołączona również była kartka na której widniał napis:

"Moc Smoczych Zabójców jest już nasza!"

Napisane to było pięknym, kobiecym pismem. Od razu przyjęli to wyzwanie do bitwy. Nie zamierzali odpuścić nikomu kto rani ich przyjaciół. Przerysowali symbol gangu, aby dzięki niemu go odnaleźć.
Od razu rozpoczęli swoje polowanie na tych co śmieli tknąć ich przyjaciół. Bisca i Arzack spokojnie z opatrzonymi ranami spali w pokoju medycznym w kryjówce gangu. Inni zajmowali się szukaniem jakichkolwiek poszlak na miejscu walki i wypytywali inne gangi o ten symbol. Nic nie przynosiło efektów. Wieczorem, gdy wszyscy zebrali się w miejscu spotkań grupy mieli zamiar zrezygnować na dzień dzisiejszy, gdy nagle drzwi budynku zostały ogromną siłą wyrwane z zawiasów i znalazły się na drugim końcu sali. W wywalonym otworze stanęła siódemka osób, które zaatakowały strzelców.

-Fairy Tail. Witamy Was i dziękujemy za przyjęcie wyzwania.-rzekła dziewczyna stojąca na przedzie grupy.

C.D.N~.

Jest rozdział! Mam nadzieję, że się podoba!^^

Przepraszam, że tak długo nie pisałam. T-T

Pozdrawiam Kuro Lady~.<3

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział Walentynkowy

Walentynki

W końcu nadszedł długo przez wszystkich wyczekiwany dzień, a mianowicie Walentynki. Był to dzień zakochanych, który Fairy Tail obchodziło szczególnie, gdyż wszystkie pary nie przychodziły ani do szkoły ani do bazy gangu tylko chodzili na randki, spacery i obdarowywali się podarunkami. Był to dla nich bardzo ważny dzień, ponieważ pary mogły go cały spędzić same na przyjemnościach. Od samego rana dziewczyny zabrały się do robienia dla swoich ukochanych czekoladek i ciast czekoladowych w swoich domach. Juvia robią słodkości dla Graya słuchała muzyki i cicho podśpiewywała. 
 Lucy powiedziała Natsu, że ma całkowity zakaz wstępu do jej domu przez cały ranek z wielkimi oporami i pretensjami w końcu jej posłuchał. Levi korzystała z kuchni blondynki i razem robiły smakołyki dla swoich chłopców. Erza robiła ciasto czekoladowe dla Jellala w domu nawet gdy on tam był i o dziwo nie podjadała tego co robiła! To był sukces! Każda z nich robiła co innego i korzystała z książki kucharskiej jako pomocy. Po wielu próbach i trudnościach dziewczyny wyciągnęły z piekarników swoje dzieła i zapakowały je w piękne opakowania jako prezenty. Pierwszą, która skończyła była Sarlet.
Erza x Jellal.
 Szkarłatnowłosa już miała zamiar wyjść z kuchni z prezentem dla chłopaka ubrana w fartuszek kucharski, gdy ten nagle wszedł do pomieszczenia z bukietem kwiatów w ręce. Widząc ją tak ubraną i z własnoręcznie upieczonym ciastem zaśmiał się wesoło.
-To nie pasuje do ciebie.-powiedział po chwili.
-Zamknij się!-warknęła.
 Jellal nieco zakłopotany swoim zachowaniem odwrócił się do niej tyłem, a ona nadymała policzki i ze wściekłością wręczyła mu ciasto czekoladowe i wyszła z pomieszczenia, aby następnie zniknąć za drzwiami wyjściowymi ich domu.
-Nic mnie to ju nie obchodzi.-powiedziała na odchodne.
-Erza!-krzyknął za nią, ale nie zareagowała. 
Szkarłatnowłosa poszła tam gdzie zawsze chodziła, gdy była zła na swojego ukochanego, czyli do kryjówki Fairy Tail. Zawsze ze złości czyściła i ostrzyła swoje miecze. Była na niego wściekła za to, że tak zareagował, za to że ją wyśmiał, a ona się dla niego tak starała. Czuła się podle i miała ochotę płakać. Musieli oboje takie coś odstawić akurat w dzień zakochanych. Chyba naprawdę im coś odbiło. Siedziała tak sama w pustej kryjówce i zajmowała się swoimi ostrzami. Lubiła to robić, ponieważ to ją uspokajało i odprężało, ale mimo wszystko dzisiaj nic nie było jej w stanie pomóc i coraz bardziej zbierało się jej na płacz. Już miała zacząć płakać, gdy zdyszany Jellal złapał kosmyk jej włosów i ucałował go.  Uśmiechnął się do niej, a ona wpatrywała się w niego.
 -Ja...przepraszam.-powiedział po chwili łapczywie łapiąc oddech. Po jego twarzy leniwie spływały krople potu, widać było że jest zmęczony i oddychał szybciej. Z tego wszystkiego Erza wywnioskowała, że musiał biec tutaj całą drogę od ich domu.-Przepraszam za moje zachowanie. Twoje ciasto było naprawdę pyszne. Dziękuję i jeszcze raz przepraszam.-rzekł gdy trochę się uspokoił po czym wręczył szkarłatnowłosej bukiet kolorowych kwiatów.
 -Zjadłeś moje ciasto?
-Tak, było naprawdę przepyszne.
-Całe? 
-Tak co do okruszka.
-Głupi! I na dodatek biegłeś tutaj?
-Tak, z całych sił biegłem.
-Po co? Jeszcze się rozchorujesz!
-Zrobiłem to, ponieważ cię kocham.
Zarumieniła się delikatnie i spojrzała na kwiaty, które aktualnie trzymała w lewej ręce. Uśmiechnęła się pod nosem, po czym podeszła do Jellala i pocałowała go w policzek. Zaskoczyła go, więc przybrał kolor czerwieni.
 Resztę dnia spędzili w domu, razem i już się nie kłócili. Erza zrobiła kolejne ciasto tym razem śmietankowe z truskawkami i zjedli je we dwójkę. Tak minęły im Walentynki.
Levi x Gajeel
Jako druga skończyła Levi i zostawiła Lucy samą z jej czekoladkami. Niebieskowłosa zrobiła dla swojego chłopaka ciasteczka czekoladowe z rodzynkami. Wiedziała, że takie lubi i dlatego właśnie takie zrobiła specjalnie dla niego. Poszła spotkać się z nim spotkać w parku. Z uśmiechem na ustach wręczyła mu prezent, a on czując zapach ulubionych ciastek, pocałował ją w czoło i przytulił po czym dał jej misia z serduszkiem na którym było napisane: "Love you".
Cały dzień spędzili razem jak parka zakochanych gołąbeczków. Robili wiele rzeczy. Byli na karaoke i śpiewali tragicznie wszystkie miłosne piosenki z listy utworów. Kino i film romantyczny też zaliczyli oraz romantyczną kolację. Oglądali razem nocny widok miasta z największego budynku w Magnolii. Obserwowali gwiazdy, które był niezwykle dobrze widoczne na nocnym niebie. Pospacerowali trochę po mieście, a później wrócili do domu aby grać całą noc w gry. Grali długo i dużo, a Levi przegrywała raz po raz, więc Gajeel się z niej nabijał. Klepał ją po głowie jak małe dziecko.
 Wkurzało ją takie coś, więc cały czas go biła. Pomimo małych kłótni grali dalej, a ona nie wygrała ani razu, więc Gajeel dał jej nagrodę pocieszenia, a był nią słodki pocałunek na zakończenie ich wspólnych Walentynek.
 Juvia x Gray
Juvia zrobiła dla Graya ryżowe kulki z różnymi środkami i zapakowała je jako prezent, do tego wzięła jedną czekoladkę. Wiedziała, że on nie lubi słodkości, więc znalazła inne rozwiązanie. Oni poszli na całodniową randkę. Byli na wyścigu motocyklowym w którym chłopak brał udział i oczywiście to on wygrał. Po imprezce z ich znajomymi poszli na koncert jakiegoś nowego zespołu rocka, którego Juvia tak bardzo lubiła, była to głośna zabawa. Krzyki z tego koncertu słychać było w całym mieście. Dziewczyna bawiła się świetnie, ponieważ to kochała, a chłopak bawił się średnio, gdyż było dla niego za głośno. Po wszystkim poszli odpocząć do zacisznego parku. W którym Juvia wręczyła mu prezent. Ucieszył się widząc kulki ryżowe i czekoladkę. Zjadł wszystko praktycznie natychmiast i zadowolony zachwalał kuchnię swojej dziewczyny. Wręczył jej srebrny naszyjnik z serduszkiem. Podziękowała mu pocałunkiem. Po tym wrócili do domu i oglądali razem do późnej nocy horrory.
Lucy x Natsu
Lucy skończyła jako ostatnia. Strasznie namęczyła się z czekoladkami, a zwłaszcza z ich dekorowaniem. Gdy były gotowe zapakowała je i wyszła z domu, aby spotkać się z Natsu przy szkole. Doszła na miejsce szybkim krokiem i zobaczyła swojego ukochanego. Przywitali się i oboje nie wiedzieli od czego zacząć. Stali tam naprzeciwko siebie i nie wiedzieli co zrobić, po prostu stali i oboje trzymali swoje prezenty za plecami. Lucy trzymała zapakowane czekoladki, a Natsu bukiet róż. 

Tak stojących zobaczyła ich przechodząca niedaleko Mirajane. Srebrnowłosa widząc ich zachowanie zaczęła się głośno śmiać i krzyknęła:
-Głupiutkie, zawstydzone i zakochane gołąbeczki!
Blondynka słysząc to wkurzyła się, wepchnęła pakunek w ręce Natsu i zaczęła gonić Mirę wymachując rękami na wszystkie możliwe strony, krzycząc:
-Mira przygotuj się na karę!
  Gdy w końcu sobie odpuściła wróciła do chłopaka, a ten delikatnie podał jej bukiet. Objął ją ramieniem i ruszyli wolnym krokiem przez miasto, gdy przechodzili przez park zauważyli flirtujących ze sobą Juvię i Graya. Nie zwracając na siebie uwagi szybko przeszli obok nich.
 Dosyć długo chodzili po Magnolii bez celu, ale im wystarczyła swoja obecność, nie potrzebowali ani słów ani jakichś super świetnych zabaw. Mimo tego mieli zamiar się trochę zabawić. Poszli na kręgle i wygrywali każdą rundę. Później poszli na dyskotekę trochę się poruszać. Lucy była wspaniałą tancerką, Natsu szło trochę gorzej, ale blondynka dobrze się nim zajęła, więc już po chwili wymiatał na parkiecie. Potem poszli do kawiarni, aby odpocząć i napić się ciepłej kawy oraz zjeść jakieś ciasto. Gdy mieli już dość chodzenia po mieście wrócili do domu. Tam oglądali zdjęcia swoje i innych członków Fairy Tail. Mieli przy tym duży ubaw.
 Spędzili razem tak całą noc, a nad ranem Natsu obdarował Lucy czułym pocałunkiem i poszli spać. To był ich dzień zakochanych.
I w ten sposób zakończyły się hucznie obchodzone w Fairy Tail Walentynki.

KONIEC~.

I jest rozdział specjalny! Mam nadzieję, że się podobał. Jeszcze nie jestem całkowicie

zdrowa, więc mogło nie wyjść dobrze, ale ważne że coś jest. Proszę o szczere opinie.

Dziękuję Wam za miłe słowa otuchy!:*** Pozdrawiam Kuro Lady~.<3

czwartek, 14 lutego 2013

Przepraszam

Przepraszam.

Dziś nie będzie rozdziału specjalnego. Przepraszam ale jestem chora i czuję się tak jakby w mojej głowie odbywała się jakaś wojna. Serdzecznie przepraszam i naprawdę żałuję że was zawiodłam. Rozdział walentynkowy pojawi się najprawdopodobniej w tą sobotę lub niedzielę. Może wtedy już nie będziecie chcieli tego czytać ale nic na to nie poradzę ponieważ nawet nie mam dostępu do komputera i piszę z telefonu. Naprawdę przepraszam i mam nadzieję że zrozumiecie.
Pozdrawiam Kuro Lady~.

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 74 - "Zaufanie"

Rozdział 74

Itsuno cały czas myślał o tym jak zdobyć zaufanie Natsu, myślał o tym codziennie i bardzo dogłębnie. Niezależnie od tego gdzie był i co robił myślał. Jego myśli często uciekały gdzieś daleko podczas treningów bądź wtedy gdy przebywał z Mayą. Zaczęli się spotykać oficjalnie, a on dołączył do Fairy Tail, więc częściej byli razem, bo spotykali się w kryjówce gangu. Myślał wiele, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Z każdym rozmawiał na luzie, nawet z Lucy, tylko Natsu kompletnie go ignorował. Cały czas czuł na sobie czyjś wzrok, był pewny, że to Tytania Erza Scarlet dokładnie mu się przygląda. Ta ciągła obserwacja sprawiała, że odczuwał dyskomfort. Wraz z upływem czasu szkarłatnowłosa coraz rzadziej mu się przyglądała, gdyż była już całkowicie pewna, że jest on dobrym człowiekiem i naprawdę kocha jej młodszą siostrzyczkę. Dzięki temu jedną sprawę miał z głowy, a pozostała jeszcze jedna, ta najważniejsza. Zdobycie zaufania różowowłosego było nie lada wyzwaniem, ale on nie zamierzał się poddać w imię miłości do Mayi. Jego rozważania trwały tak długo, że nadszedł czas bitwy. Fairy Tail miało walczyć z sojuszem kilku pomniejszych gangów, których nazw nawet nie znali. To była pierwsza bitwa Itsuno, więc kazano mu na razie trzymać się z tyłu. Ruszyli na pole walki, w drodze rozmawiali, śpiewali pieśni bojowe wymyślone przez siebie i ogólnie nie wykazywali ani odrobiny strachu czy przejęcia zbliżającym się wydarzeniem. Itsuno był pełen podziwu, że mogą zachować spokój w takiej sytuacji. Gdy dotarli na miejsce ich przeciwników jeszcze nie było. Po dwóch godzinach nieobecności sojuszu Fairy Tail zaczęło się niecierpliwić. Gdy uznali, że tamci uciekli i chcieli odejść, to oni zaś szybko pojawili się krzycząc:
-Haha...przestraszyliście się i uciekacie?! A tacy niby wspaniali jesteście.-naśmiewali się z wróżek spóźnialscy.
-Zamknąć się. Spóźniliście się, głąby.-warknęła Erza.
-Walczmy!
-Do ataku!-krzyknął Makarov.
Zaczęła się długo wyczekiwana walka. Fairy Tail tak szybko atakowało, że tamci nie mieli czasu na obronę. Była to praktycznie jednostronna walka, a do tego bardzo krwawa. Natsu nie miał humoru i walczył bo walczył, praktycznie nie zwracał uwagi na otoczenie. W pewnym momencie jakiś gościu z nożem w ręce zaczaił się na niego od tyłu. Lucy zauważyła to i krzyknęła.
-NATSU!!!-ale było za późno, ostrze już zbliżało się do jego pleców, nie miał czasu na reakcję, ale nagle na ręce poczuł ciepłą ciecz, była to szkarłatna krew. To był Itsuno, złapał nóż gołą ręką przez co miał ją rozciętą, a z rany powoli sączyła się po czym skapywała na ziemie i tam zanikała tym samym barwiąc ją na czerwono. Natsu wpatrywał się w chłopaka nieco zszokowany, a tymczasem atakujący zszokowany nie wiedział co ma robić.
-Atakowanie od tyłu jest tchórzostwem!-krzyknął blondyn. Tamci tylko zaczęli się z niego śmiać. Wymieniali pomiędzy sobą pomruki krytyki i żartowali z kapitana Black Cats. Wkurzony różowowłosy wydał  z siebie krzyk bardzo podobny do ryku smoka.
W końcu zaangażował się w tą bitwę, rzucił się na wrogów i w mig ich rozgromił. Załatwił ich bardzo szybko, ponieważ naśmiewali się z członka jego rodziny, który ochronił go samemu doznając rany. Błędem tego sojuszu było to, że wystąpili przeciwko Fairy Tail i rozzłościli Natsu Dragneela. Ta walka to był niesamowity pokaz ognistych umiejętności chłopaka. Po skończeniu tej całej bójki, Itsuno został opatrzony przez Wendy, która powiedziała, że nie powinien używać tej ręki przez jakiś czas, na szczęście była to lewa ręka. Gdy wracali już do kryjówki Natsu uśmiechnął się wesoło, odwrócił się do wszystkich przodem i zapytał:
-To co? Imprezka?
-TAK!!!-krzyknęli zgodnie. I wszyscy już biegli do kryjówki, tylko blondyn nie ruszył się z miejsca.
-No co jest? Chodź! Nasze imprezki są super!-powiedział szczerząc się Salamander.
-Mogę?-zapytał niepewnie.
-Oczywiście, że tak! Jesteś członkiem wielkiej rodziny Fairy Tail!
Itsuno uśmiechnął się radośnie. Oboje ruszyli w stronę budynku zebrań gangu. Blondyn nieświadomie zdobył zaufanie chłopaka tym samym drugą sprawę miał załatwioną. Impreza rozpoczęła się i od razu Natsu i Gray narobili hałasu swoją kłótnią. Była to długa zabawa przez całą noc w trakcie której zrobili bitwę na poduszki i wiele innych rzeczy.
 Wielka impreza Fairy Tail słyszalna była w całym mieście, gdy tylko ktoś usłyszał ten hałas wiedział, że to wróżki cieszą się z kolejnej wygranej. Była to zabawa na cześć zwycięstwa i powitalna impreza Itsuno. Bawili się i ucztowali do rana, a później każdy padł tam gdzie stał i zasnął.

C.D.N~.

Przepraszam, że tak rzadko piszę, ale szkoła nie daje mi czasu na pisanie!T-T

Mam nadzieję, że się podobało. Zbliżają się walentynki~. Chcecie specjalnego

oneshota? Głosujcie! Jeśli będzie więcej tak, to napiszę dla Was jak najlepszy

 rozdział specjalny. Jak będą same nie, to dodam tylko zdjęcia...~!

Wybór należy do Was, moi kochani czytelnicy.

Pozdrawiam Kuro Lady~.<3

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 73 - "Rozmowa"

Rozdział 73

 Wyszli na zewnątrz, stanęli na przeciwko siebie i wpatrywali się w siebie. Erza w ciszy przeszywała wzrokiem Itsuno, oceniała go od stóp do głowy, uważnie przyglądała mu się i wychwytywała wszystkie jego nawyki. To wyglądało tak jakby widziała jego duszę i oglądała sobie jego wnętrze jak tylko chciała. Jej wzrok go przerażał, nie mógł spojrzeć jej w oczy, więc odwracał głowę w różne strony przy każdej okazji.
Po dłuższej chwili ciszy szkarłatnowłosa westchnęła.
-Uspokój się, nie zjem cię.-powiedziała spokojnie.
-Dobra.-odparł i nieco się rozluźnił.
-A teraz słuchaj uważnie.-rzekła dość ostrym tonem głosu i przywołała swój miecz za pomocą magii. Wpatrywała się w niego groźnie. On znowu spiął się i głośno przełknął ślinę.
-Jasne, słucham uważnie.-jego głos lekko drżał.
 -Zauważyłam, że to co mówiła Lucy to prawda. Zmieniłeś się, twoje oczy mają inny wyraz i widziałam jak patrzysz na Mayę. Ja...
-Kocham ją!-przerwał jej i po raz pierwszy spojrzał w jej oczy. Jego oczy pokazywały jego determinację. Zdziwiło ją to nieco, ale w kilka sekund otrząsnęła się z tego.-Kocham ją całym sercem.-kontynuował, a jego oczy nie zmieniały się.-Ona jest dla mnie wszystkim. Po raz pierwszy coś takiego czuję, nawet do Lucy nie czułem tego co czuję do Mayi. Ona mnie zmieniła i pokazała mi co naprawdę znaczy miłość. Chcę z nią być i bez względu na to co powiesz nie zostawię jej.-skończył mówić i dalej wpatrywał się w oczy szkarłatnowłosej.
-Nie przerywaj, gdy mówię.-powiedziała zwężając oczy.
-Przepraszam.-jej słowa trochę go zakłopotały, ale mimo wszystko nie odpuszczał i patrzał prosto w jej oczy.
-Ja zaakceptowałam cię, ale jest kilka małych uwag, które muszę ci powiedzieć. Rozumiesz?-zapytała dla pewności.
-Tak, słucham!-odparł pewnie zaciskając pięści.
-Zawsze będę cię obserwować, będę jak twój cień, zawsze z tobą i będę widzieć wszystko. Jeśli doprowadzisz Mayę do płaczu zabiję cię bez wahania.-nie żartowała, a świadczyło o tym jej spojrzenie, głos oraz postawa.-Jeśli chcesz widywać moją siostrę również podczas gdy jest zajęta sprawami Fairy Tail to musisz dołączyć do gangu. Przychylność Natsu musisz zdobyć sam nikt nie ma prawa ci w tym pomóc. Rozumiesz?-spojrzała uważnie w jego oczy.
-Tak jest! Maya nigdy nie będzie płakać.-odpowiedział pewnie.
-W takim razie gratulacje i szczęścia życzę.-powiedziała, a miecz z jej ręki zniknął.
-Dziękuję!-uśmiechnął się, ukłonił i miał już odejść, gdy Erza powiedziała.
-A teraz walcz ze mną.-zaczęła już się rozciągać.
 Przez chwilę przyglądał się jej oniemiały, po chwili jego szczęka powędrowała w dół przez co miał usta otworzone na szerokość. Szkarłatnowłosa zaśmiała się.
-Bo ci robak wleci.-delikatnie zamknęła jego usta.
-Ty tak na serio?
-Głupi! Uwierzyłeś? Żartowałam!-zaczęła głośno się śmiać.
-Masz kiepskie poczucie humoru.
-Coś powiedział?!-warknęła.
-Nic, ja nic nie mówiłem!-zaczął nerwowo machać głową.
-Dobra, to ja idę.-uśmiechnęła się, a na odchodne powiedziała- Pamiętaj, od dzisiaj jestem twoim cieniem.
 Odeszła. Bardziej zniknęła jak jakiś duch niż odeszła, ale to tylko taki mały szczegół.
-Straszna i to jest siostra Mayi?-zapytał sam siebie Itsuno. Wrócił do swojej dziewczyny. Ona przez chwilę wpatrywała się w niego oczekując na jego relację z rozmowy z najsilniejszą kobietą Fairy Tail.
 On tylko uśmiechnął się, ale jej to wystarczyło, aby zrozumieć że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Uśmiechnęła się radośnie i rzuciła na szyję chłopaka.
 Pozostałą część dnia spędzili razem. Następnego dnia Itsuno dołączył do gangu wróżek. Maya cały czas uśmiechnięta cieszyła się, że mogą być razem a na dodatek będą więcej czasu razem spędzać dzięki temu, że oboje należą do tego samego gangu. Była przepełniona tym szczęściem i cały czas wpatrywała się w błękitne niebo. Tymczasem jej ukochany rozmyślał nad tym jak zdobyć uznanie i zaufanie Natsu, który jeszcze mu nie wybaczył tego co się stało. Było to ciężkie zadanie, ale wierzył że mu się uda.

 C.D.N~.

Mam nadzieję, że się podobało!^^ Rozdział ten dedykuję  mojej nowej czytelniczce, która

wytrwale czyta i komentuje moje rozdziały. Dziękuję za wszystkie miłe słowa, twoje

komentarze bardzo mnie cieszą i zawsze wywołują na mojej twarzy wielki

uśmiech. Dziękuję Ci za wszystko NastuSalamander!<3

Kocham Cię i wszystkich moich czytelników.

Pozdrawiam Kuro Lady~.;***

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 72 - "Otrzymają pozwolenie czy nie?"

Rozdział 72

Maya praktycznie codziennie była zamyślona, wpatrywała się w niebo i przy tym wzdychała lekko i cicho. Nikt nie wiedział o co chodzi. Ostatnio cały czas wychodziła zaraz po zajęciach w szkole i do domu wracała późno. Nawet Erza nie była dobrze poinformowana o tym co się dzieje. Można powiedzieć, że zmieniła się. Stała się piękniejsza, łagodniejsza i przede wszystkim szczęśliwsza. Pewnego dnia, gdy Maya znowu zniknęła wszyscy zaczęli się zastanawiać o co chodzi. Nikt na nic nie wpadł, ale gdy tylko do pomieszczenia weszła Mirajane powiedziała:
-To miłość!
  Nikt nie chciał jej uwierzyć, ale ona miała rację. Maya codziennie po szkole spotykała się z Itsuno. Zakochali się w sobie i coraz więcej czasu spędzali razem. Robili wiele różnych rzeczy, miele wspólne tematy do rozmowy, a przede wszystkim lubili swoje towarzystwo. Mimo, że się kochali ze wzajemnością to żadne z nich nie powiedziało tego na głos. Gdy dziewczyna odwracała wzrok w inną stronę chłopak momentalnie stawał się smutny był ku temu powód, ale nie chciał jej o tym mówić. Ich codzienne spotkania z każdym dniem stawały się coraz dłuższe. Pewnego dnia Maya zauważyła smutną minę Itsuno. Przez chwilę mu się przyglądała w ciszy, a on nie zauważył, że jest obserwowany i coraz bardziej pogrążał się w swoich myślach. 
-Co się stało?-zapytała zmartwiona. On wyrwany z zamyślenia spojrzał na nią zaskoczony i uśmiechnął się.
-A co miało się stać?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Nie kłam. Wiem, że coś jest nie tak.-powiedziała, a w jej głosie dało się usłyszeć nutkę złości jak i smutku.
-Przepraszam, ale uważam że to nie ma sensu.
-Że co?
-Nie możemy się spotykać.
-Czemu?
- Kocham Cię i to bardzo, ale to niemożliwe. Nawet nie wiesz co ja zrobiłem Lucy. Przez to co się wydarzyło ściągnąłem na siebie nienawiść Fairy Tail. Oni nie pozwolą mi z tobą być, a zwłaszcza Natsu i twoja siostra Erza. Proszę, skończmy to dopóki możemy.
-Nie! Ja kocham Cię! Nie liczy się zdanie Fairy Tail, a nawet mojej siostrzyczki. Dla mnie liczysz się tylko Ty!-krzyczała przez łzy, które rzewnie spływały po jej policzkach.-Moglibyśmy chociaż spróbować ich przekonać, ale jeśli nie chcesz to nie będę cię zmuszać. Skoro ci przeszkadzam to sobie pójdę. Żegnaj.-uśmiechnęła się, a jej łzy nadal nieprzerwanie płynęły.

 Już się odwróciła, chciała odejść, ale poczuła mocne szarpnięcie. Itsuno przyciągnął ją do siebie po czym uniósł jej podbródek, a na jej ustach złożył delikatny pocałunek pełen jego uczuć, jego miłości do niej.
 Maya całkowicie mu się poddała. Gdy ich pocałunek się zakończył on spojrzał prosto w jej oczy.
-Kocham Cię.-szepnął tak, aby usłyszała.
-Ja Ciebie też kocham.-uśmiechnęła się delikatnie.
-Chodźmy.
-Dokąd?
-Do Fairy Tail.
-Dobrze.
Ruszyli do kryjówki gangu wróżek trzymając się za rękę. Całą drogę milczeli. Gdy doszli na miejsce usłyszeli głośne hałasy z wnętrza budynku, a gdy weszli do środka zobaczyli walkę Natsu i Graya.
-Wróciłam.-powiedziała Maya.
-Dobry wieczór.-rzekł Itsuno, było już dosyć późno, więc było to stosowne powitanie. Natsu gdy tylko usłyszał głos kapitana Black Cats spojrzał na niego wzrokiem pełnym złości.
 -Co ty tu robisz?-wysyczał przez zaciśnięte zęby i już miał się rzucić na chłopaka, ale otrzymał silny cios w policzek od swojej dziewczyny. Zaskoczony wpatrywał się w nią.
-Uspokój się!-krzyknęła.
 -Lucy-san jest straszna.-powiedziała do siebie Wendy.
-Co was tu sprowadza?-blondynka skierowała pytanie do dwójki, która przyszła przed chwilą.
-My chcemy chodzić ze sobą i prosimy was o zgodę.-powiedziała szybko Maya.
-Po co wam nasza zgoda?-zdziwiona Lucy wpatrywała się w parę.
-Bo zrobiłem coś niewybaczalnego.-wtrącił Itsuno.
-Głupi. Już dawno ci wybaczyłam i puściłam w niepamięć. 
-Co? Tak łatwo mi wybaczasz?
-Tak, ponieważ nie zrobiłeś nic złego, a na dodatek widzę w twoich oczach, że się zmieniłeś i bardzo kochasz Mayę. Gratuluję.-powiedziała spokojnie Lu i uśmiechnęła się.
 -Dziękuję.-brązowowłosa rzuciła się blondynce na szyję.
-Spokojnie.-Lucy pogłaskała ją po głowie. Gdy się od siebie "odkleiły" Maya spojrzała na Erzę.
-Jeszcze tylko Ty siostrzyczko.-rzekła dziewczyna.
-Hm...musimy pogadać.-szkarłatnowłosa przymknęła oczy.
-Dobrze.
-Nie z tobą chcę rozmawiać, tylko z nim.-Tytania wskazała ręką Itsuno.
-Ze mną?-chłopak nie krył zdziwienia.
-Tak. Chodź za mną.-rzekła i wyszli na zewnątrz. Wszyscy członkowie wpatrywali się w nich przez chwilę po czym zaczęli gorączkowo rozmawiać. Maya mimowolnie zaczęła płakać. Nie wiedziała czemu i po co, ale łzy płynęły same i nie chciały przestać. Chciały się uwolnić z oczu dziewczyny, aby następnie zniknąć uderzając delikatnie o podłogę.

 C.D.N~.

Przepraszam, że długo nie pisałam, ale szkoła powróciła! Niestety!T-T

Mam nadzieję, że się podobało.^^ Zapraszam na bloga mojej

najlepszej przyjaciółki! Proszę wesprzyjcie ją! Oto link:

 http://podwojne-l-ma-rozne-znaczenie.blog.pl/

Pozdrawiam Kuro Lady~.<3