Rozdział 18
Treningi dla Lucy były męczarnią. Codziennie przez tydzień musiała robić po 200 brzuszków, 300 przysiadów i biegać po lesie za miastem 10 kilometrów, które dnia czwartego zamieniło się na 15 kilometrów. w poprzednim tygodniu ćwiczyli kendo. W tym tygodniu ćwiczą karate, a w następnym będą zajmować się medytowaniem w lodowatej wodzie wodospadu w innym mieście i graniem w tenisa, kosza i nogę.. Natsu zaplanował także dla niej poranną rozgrzewkę, czyli 50 brzuszków, 30 przysiadów i bieg do miejsca spotkania, a po spotkaniu bieg do domu. Chciał również nauczyć jej strzelania z łuku, z broni palnej oraz posługiwania się krótkofalówką. Nauczył ją już jeździć motorem, a później chciał nauczyć ją latania helikopterem. Tak wyglądało teraz życie Lucy. Miała już dość. Wszystko ją bolało, nie mogła spać, a na dodatek musiała uczyć się i chodzić do szkoły. Razem szkoła i spotkania z Natsu zajmowały jej cały dzień, więc prace domowe odrabiała po nocach i na dodatek pracowała w kawiarni, żeby mieć jak płacić czynsz. Miała już tyle zajęć, że nie wiedziała już co robi i co ma wybrać jako główne zajęcie.
Była już tak zmęczona, że na niektórych lekcjach po prostu spała. Ogólnie jej oczy robiły się ciężkie i same się zamykały. Czasem całe ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Dzisiejszego dnia była tak bardzo zmęczona i na dodatek głowa ją bolała, więc poszła do pielęgniarki. Została tam dosyć długo po lekcjach. Zamierzała od razu pójść do Natsu, nawet nie chciało jej się wracać do domu. Doszła do schodów, zaczęła po nich schodzić, nagle zakręciło jej się w głowie i poczuła jak jej noga ześliznęła się ze stopnia. Czuła jak spada. Miała wrażenie, że czas się zatrzymał. Teraz już tylko czekała na to uderzenie i ten ból, który ją czeka. W jednej chwili znalazła się na samym dole schodów. Na parterze tuż przed drzwiami wejściowymi i wyjściowymi. Nie miała siły się podnieść, nie miała siły chociażby ruszyć palcem. Zmęczenie i ból wzięły górę nad wolą i chęcią zobaczenia ukochanego. Lucy po prostu zemdlała.
U Natsu~.
Gdy tylko dowiedział się, że Lucy jest w szpitalu od razu tam ruszył. (aut.: Zadzwoniła do niego i do nikogo innego nic nie napisała, ani nie zadzwoniła, aby ich nie martwić.) Miał ją stamtąd odebrać. Po drodze kupił dla niej popularnego w tym sezonie pluszaka, czekoladki oraz kwiaty. Biegł jak najszybciej potrafił. Chciał jak najszybciej zobaczyć swoją ukochaną. W myślach miał tylko jedno. Ją, tą blondynkę, która nagle pojawiła się w jego życiu i po krótkim czasie zaczęła coś dla niego znaczyć. Teraz to już nie było coś, teraz było to wielkie i gorące uczucie miłości. Była dla niego całym jego światem. Nie wiedział co zrobi, gdy ją straci. Tak bardzo chciał ją ujrzeć, że biegł, wpadał na ludzi i co chwilę się potykał, nawet o własne nogi. Po dłuższej chwili, która była dla niego wiecznością, znalazł się w szpitalu. Zapytał recepcjonistkę o pokój Lucy. Po dosłownie pięciu sekundach już tam był. Siedziała na łóżku i chyba na niego czekała. Od razu rzucił się w jej stronę i mocno przytulił.
-Tak bardzo się martwiłem.-szepnął wtulając twarz w jej plecy.
-Natsu, tak się cieszę, że przyszedłeś.-uśmiechnęła się.
-Oczywiście, że tak! Jak mógłbym cię teraz tak zostawić?-powiedział poddenerwowany.
-Nic mi nie jest. To tylko kilka siniaków i zadrapań.-rzekła spokojnie.
-Mogłaś zadzwonić! Przyszedłbym po ciebie i dałbym ci dzisiaj spokój, gdybym wiedział, że jesteś w takim stanie. Gdybym tylko wiedział nic by ci się nie stało. Nie czułabyś tego bólu.-jego głos drżał tak jakby miał się zaraz rozpłakać jak małe dziecko.
-Nie martw się. To nie twoja wina.-pogłaskała go delikatnie po głowie.
-Kiedy cię wypiszą?
-Już dzisiaj.
-Zabiorę cię do domu.
-Okej.
-Następnym razem masz mi mówić o wszystkim.
-Dobrze.
-Ach. Mam coś dla ciebie.- uśmiechnął się delikatnie i podał jej kwiaty i torebkę z czekoladkami i pluszakiem. Stwierdziła, że kwiaty są piękne i ładnie pachną, zabierze je do domu i wstawi do wazonu. Czekoladki od razu otworzyła i jedną wzięła dla siebie, a drugą delikatnie wsunęła do ust Natsu. Najwidoczniej nie spodziewał się tego bo zrobił wielkie oczy. Ona tylko cicho się zaśmiała. Resztę czekoladek zje kiedy indziej. Wzięła pluszaka i bardzo się ucieszyła. Uśmiechnęła się bardzo radośnie.
-Łaa...już od dawna chciałam go mieć. Dziękuję, Natsu!-pocałowała go czule.
-Nie ma za co. Kocham cię.-wyszeptał jej do ucha i mocno przytulił.
-Ja ciebie też kocham.-wtuliła się w niego. Po chwili przyszedł lekarz, dał Lucy kartkę z oświadczeniem wypisania i powiedział, aby zmieniała bandaże trzy razy dziennie przy pomocy innej osoby i rany ma smarować specjalną maścią. Z tydzień ma przyjść na małą kontrolę i to wszystko. Natsu wziął ją na ręce i zabrał do domu. Tam się z nią pożegnał i wrócił do siebie. Pierwszy raz od wielu dni zasnęła szybko, spała całą noc i porządnie się wyspała.
C.D.N.
<33
extraaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kya
OdpowiedzUsuń♥♥♥ super
OdpowiedzUsuńfairytailnatsulucy.blogspot.com (wejdzcie, plis)
Wejdę na pewno :). Ale żeby sobie nie mieszać najpierw dokończę tego bloga :). Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko??? Pozdrawiam :)
UsuńPLUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!
OdpowiedzUsuńOooo jakie to kawaii nie mogę się powstrzymać od komentowania każdego posta bo są takie super. :3 wymęczył ją biedny i dał jej PLUE na przeprosiny, słoodki bałwanek z hipotermią który podobno ma być psem :3
OdpowiedzUsuńWejdziecie na @ft-love-4-ever.blogspot.com :)) Też różne NaLu, JeRza, GrUvia ;)
OdpowiedzUsuń